niedziela, 3 listopada 2013

Zmiana planów ciągnie za sobą kolejne

Tak to już bywa – coś jak reakcja łańcuchowa. Miało być 6 godzin: 2 do przełęczy i kolejne 4 do pierwszej wioski po drugiej stronie gór. Rzeczywiście na przełęcz wgramoliliśmy się w 2 godziny, natomiast w 4 do następnej wioski moglibyśmy się wyrobić, ale chyba tylko na latającym dywanie…

Minęliśmy przełęcz i ruszyliśmy dalej. W sumie z tego co pokazywała mapa mieliśmy zejść jakieś 1500 metrów niżej, ale nasz zegarek pokazywał, że utrata wysokości idzie nam bardzo mizernie…

Po ponad 6 godzinach marszu od przełęczy zrobiło się zupełnie ciemno i podjęliśmy decyzję, że zostajemy. Znaleźliśmy sobie przytulne miejsce pomiędzy skałami, pozbieraliśmy kamienie i ułożyliśmy sobie z nich w miarę równe legowisko i nie pozostało nam nic innego jak tylko cieszyć się komfortem i urokiem naszego wielogwiazkowego hotelu :)






Poranek, choć chłodnawy, należał do tych przyjemniejszych. Nasz Hilton-Garden dał radę, flaga dalej powiewała na maszcie, a my spakowaliśmy się i zanim wzeszło Słońce ruszyliśmy dalej w stronę jeziora i wioski, która gdzieś tam czekała…




I zobaczcie jeszcze co może się przyśnić śpiąc pod rozgwieżdżonym niebem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz