poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Na złość malkontentom - Stawiam na Polaków!

Czasami mam nieodparte, że narzekanie i „szukanie dziury w całym” to nasz narodowy sport. Na drugi plan schodzi wygrana Rafała Majki w Tour de Pologne, zwycięstwo Agnieszki Radwańskiej w Montrealu czy okrzyknięta już przez dziennikarzy „fala medali” przywieziona przez naszych lekkoatletów z Mistrzostw Europy w Zurychu, a na pierwszy wychodzi wspomniane właśnie szukanie dziury. Zawsze znajdzie się jakiś pretekst do narzekania i zwarta i gotowa grupa narzekaczy, którzy stwierdzą że za mało, że za wolno, albo że ktoś i tak zrobił na tym jakiś interes na boku.

Skąd ten post? Po lekturze komentarzy na jednym z rowerowych forów, gdzie część domorosłych kolarskich ekspertów wytyka co jest „nie tak” z imprezami organizowanymi przez Lang Team. Dokładnie ten sam mechanizm – że Lang robi sobie lanserkę, że jego imprezy są za drogie, że nad sportowy poziom liczy się PR i że w ogóle gorzej już być nie może.

Sportowym ekspertem nie jestem i nawet do tego nie pretenduje, ale w mojej ocenie niewiele jest osób, które tyle zrobiły dla popularyzacji „dwóch kółek” w kraju nad Wisłą. I zapraszam do lektury mojej rozmowy z Czesławem Langiem z lipca 2011 roku, spisanej w przeddzień 69. Tour de Pologne.

Stawiam na Polaków

Bartosz Matylewicz: Z czystym sumieniem można chyba powiedzieć, że kolarstwo to Pana życiowa pasja?

Czesław Lang: Z całą pewnością. Doskonale pamiętam początek swojej przygody ze ściganiem się na rowerach. Miałem jakieś 12 czy 13 lat, kiedy wystartowałem w swoim pierwszym wyścigu. Były to zawody międzyszkolne na niewielkim dystansie, w których wystartowało około 100 zawodników. Nie miałem wtedy swojego roweru, więc pożyczyłem rower od mamy – starą Ukrainę, odkręciłem od niej błotniki i stanąłem na starcie. Tak się złożyło, że zawody wygrałem.

foto: Tourdepologne.pl/Szymon Gruchalski 
Dzisiaj już Pan na rowerze się nie ściga, ale w 1993 roku zainwestował Pan w popularną wtedy imprezę sportową – Tour de Pologne. Opłaciło się?

Nie ukrywam, że było to spore ryzyko. W tamtych czasach wyścigi kolarskie nie były w Polsce popularne. Szukaliśmy wtedy partnerów, którzy chcieliby nas wesprzeć. O środki staraliśmy się w Polskim Związku Kolarskim, ale były to czasy przemian gospodarczych i o pomoc było trudno. Jako organizatorzy musieliśmy się w tym wszystkim odnaleźć i mimo braku pewności imprezę doprowadziliśmy do finału. Dzisiaj, 19 lat później, cieszę się, że jesteśmy w tym miejscu, do którego udało nam się dojść. Dzięki ogromowi pracy i poświęceniu Tour de Pologne jest jedną z najważniejszych imprez kolarskich na świecie. Kilkanaście lat temu był to wyścig, na którym trudno było uświadczyć czołówkę światowego kolarstwa, a dzisiaj z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jesteśmy w kolarskiej Lidze Mistrzów, z czego jako Polak i organizator jestem dumny.

Tour de Pologne zaliczany jest do prestiżowego cyklu wyścigów World Tour. Czy jako organizator da się osiągnąć coś jeszcze?

Pod względem sportowym rzeczywiście jesteśmy w czołówce. Jeśli chodzi o kwestię organizacyjną rozważamy różne opcje. Być może Tour udałoby się wydłużyć, być może przykładem innych imprez sportowych „wyjechać” nim także poza granice Polski. Dzisiejszy świat staje się globalny i sport razem z nim, co jest doskonałą okazją do promocji sportu jak i samej Polski, a kolarstwo z całą pewnością idealnie się do tego nadaje.

foto: tourdepologne.pl
Na czym polega fenomen kolarstwa, który przyciąga na trasę wyścigów tylu kibiców i fanów?

Kolarstwo to przede wszystkim walka, sportowa rywalizacja, która dostarcza niesamowitych emocji. Od zawsze widok pędzącego peletonu kojarzył mi się z ułańską szarżą. Liczne ucieczki, pogonie, walka, spryt i odwaga, samozaparcie czy stawianie wszystkiego na jedną szalę – za to ludzie podziwiają kolarzy. Śledząc wyścigi kolarskie patrzymy na nie właśnie przez pryzmat tych wojowników na dwóch kołach, którzy pokonując bardzo często ponad 200 km rywalizując między sobą, walczą też z własnymi słabościami. Upadki, zmęczenie, skurcze mięśni towarzyszom kolarzom, jednak dzięki hartowi ducha walczą oni do ostatniego kilometra etapu czy wyścigu pokazując, że ciężką pracą można wiele osiągnąć. Poza tym kolarstwo to sport masowy, który dostępny jest dla każdego. Mnóstwo rowerowych imprez dla amatorów, coraz to nowe ścieżki i trasy rowerowe – to zachęca do aktywnego wypoczynku. Dzięki temu wielu młodych siada na rowery i od razu staje się Contadorem, Szurkowskim, Szmydem czy Evansem, a kiedy znajdzie się przynajmniej dwóch, to od razu zaczyna się rywalizacja i dlatego właśnie kolarstwo jest tak bliskie ludziom.

Jak to jest rywalizować i wygrywać?

Zwycięstwo zawsze daje radość. Z jednej strony radość pokonania rywali, ale przede wszystkim radość, którą dostarcza się kibicom. Doskonale pamiętam jak na Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie mieliśmy 150 km do mety i uciekaliśmy w trójkę – ja i dwóch Rosjan: Siergiej Suchoruczenkow i Jurij Barinow. Mieliśmy świadomość tego, że patrzą na nas oczy całego świata – 3 na przemian wymijające się koszulki – dwie czerwone i jedna czerwono-biała. Na ostatnich kilometrach Suchoruczenko odjechał na tyle, że wiedziałem już, że nie jestem w stanie go dogonić, ale walka o drugie miejsce cały czas trwała. Na mecie Barinowa wyprzedziłem o jakieś 2-3 centymetry. Było to uczucie, którego nie da się opisać, zwłaszcza świadomość, że razem ze mną cieszyły się miliony Polaków, którzy w tej walce mi kibicowali.


Jak wyglądają kwestie bezpieczeństwa w trakcie wyścigu? Przykład ostatniego Tour de France pokazuje, że w tym sporcie poważne kontuzje nie są rzadkością.

Przy organizacji imprezy sportowej takiej rangi jak Tour de France czy Tour de Pologne bezpieczeństwo kolarzy zawsze stawiane jest na pierwszym miejscu. Trzeba wiedzieć także o tym, że bardzo często na zjazdach kolarze rozpędzają się do ok. 100 km/h. Jazda w peletonie, kierownica w kierownicę, to również umiejętność, którą zawodnicy muszą się wykazać. Jako organizatorzy staramy się to ryzyko ograniczyć do minimum, ale niestety nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć, dlatego startując w wyścigu kolarze muszą liczyć się z ryzykiem.

A kto Pana zdaniem jest faworytem tegorocznego wyścigu?

Nie ukrywam, że mocno liczą na Polaków. W tym roku na liście startowej znalazła się rekordowa liczba polskich kolarzy, m.in. Reprezentacja Narodowa czy grupa CCC Polsat Polkowice, którzy mam nadzieję skutecznie powalczą o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej.


W takim razie trzymamy za nich kciuki i serdecznie dziękuję za rozmowę.

1 komentarz: