Jeśli ktoś z Was dotrze kiedyś do
Munnaru, absolutnie obowiązkowym punktem programu musi być wycieczka po
okolicznych górach i pagórach szczelnie porośniętych herbacianymi krzaczkami.
Zdecydowaliśmy się na pomoc
lokalnego przewodnika, który już od momentu kiedy wysiedliśmy z autobusu
proponował nam swoje usługi. Nie był jednak tak napastliwy jak jego inni
koledzy po fachu.
Najpierw mieliśmy wystartować o 7,
ale tak niemiłosiernie nie chciało nam się kolejny dzień pod rząd wstawać skoro
świt, że godzinę wymarszu przesunęliśmy o pół godziny. Poranny chłodek nie
doskwierał nam długo i już po kilku chwilach naszego marszu ustąpił miejsca
pierwszym promieniom słońca, które w zdobywaniu tutejszych szczytów wcale nie
pomagały.
Co prawda pisząc o szczytach
nieco nadużywam, ale trasa wiodła granią między okolicznymi pagórami, z której
we wszystkie strony roztaczały się niesamowite widoki herbacianych plantacji.
Niewątpliwie kolorytu całej wycieczce dodało zaserwowane śniadanie przygotowane przez naszego przewodnika. Co prawda nie były to wyżyny sztuki kulinarnej, ale w takim otoczeniu i na witaminowo-owocowym głodzie który nam doskwierał, nawet zwykły chleb z dżemem i owocami robi furorę! A potem przyszedł czas na małą sjestę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz