niedziela, 24 marca 2013

Wiosna to czy zima?

Tydzień temu Docent wyciągnął nas w poszukiwaniu zaginionego śniegu i ostatecznie wylądowaliśmy w Żabnicy. Atakowaliśmy tam na nartach Rysiankę i Romankę.










Jak widać momentami łatwo nie było :)



Z kolei w ten weekend sami się wyciągnęliśmy na rowery – w okolicach Skawiny szukaliśmy kondycji przed przyszłotygodniowym treningiem w górach i wrześniowo-październikowymi Himalajami :)









Kondycja kondycją, a to prawdziwy cel wycieczki do Kalwarii :)


Po powrocie i zrzuceniu zdjęć z aparatu zauważyłem jedną ciekawostkę – uda Wam się znaleźć więcej niż 13 szczegółów? :)

Zdjęcia I - zrobione jako ostatnie tydzień temu


Zdjęcia II - zrobione jako pierwsze w ten weekend

sobota, 9 marca 2013

„Życie polega na spełnianiu marzeń…”

Tomasz Kowalski - kwiecień 1985 - marzec 2013

Od kilku dni nie mogę znaleźć sobie miejsca i pozbierać myśli, żeby cokolwiek mądrego powiedzieć. Kiedy powstawał ten blog miał być wykrzyknikiem, gdzie będę mógł się internetowo „wykrzyczeć”. Od kilku dni chce mi się krzyczeć, chce mi się wyć, ale szczerze powiedziawszy nie potrafię nawet tego…

Informacje, które napływały do Polski w środowy poranek prosto z Karakorum, absolutnie nie były tymi informacjami, na które wszyscy czekaliśmy. Zaczęła się nerwówka, rozmyślanie i oczekiwanie na jakąkolwiek nową informację… Oczywiście tylko i wyłącznie DOBRĄ… Ale ta niestety nie chciała do nas dotrzeć…

Z Tomkiem ostatni raz widziałem się dzień przed Sylwestrem. W zasadzie tylko w przelocie, oczywiście w górach. Pijąc herbatę rozmawialiśmy o przygotowaniach do wyprawy. Ja w biegu, musiałem wtedy wracać na poniedziałek do pracy, mieliśmy się spotkać na spokojnie po jego powrocie…

Dzisiaj wiem, że na pewno szybko się nie spotkamy. Po sukcesie, jaki niewątpliwie odniósł i po pokonaniu niepokonanej do tej pory zimą góry, góra upomniała się o swoje…

Będąc jeszcze w drodze do bazy, Tomek pisał na swoim blogu: "Czas uciekł przez palce i teraz jestem już w Skardu w samym centrum Karakorum... Jestem tu i nie mogę w to uwierzyć. (...) To jest coś o czym marzyłem odkąd pamiętam, ale tak naprawdę nigdy nie sądziłem, że może się spełnić. (...) Jutro ruszamy w góry. Kolejna, ale naprawdę wyjątkowa wyprawa życia. Trzymajcie kciuki, bo jest okazja napisać kolejny rozdział historii himalaizmu. Ale by było..."

Ten rozdział został napisany, ale nikt z nas kompletnie nie spodziewał się tak smutnego finału tej historii… Choć smutnej to jednak romantycznej, ponieważ Tomek na zawsze już zapisał się na kartach historii światowego himalaizmu, razem ze swoimi współtowarzyszami dokonał czegoś, czego to tej pory nie zrobił nikt, a co najważniejsze żył z pasją, tak jak chciał, realizując swoje marzenia… W dzisiejszych czasach rzadko kto tak umie…

***

"Nadzieja zgasła. Nie powtórzą się niezwykłe ucieczki z strefy śmierci takie jak Andrzeja Czoka z Noszaka czy Wojtka Kurtyki z lśniącej ściany Gasherbruma IV. Zawsze zazdrościłem moim rodzicom, że w latach ‘80 mogli przeżywać największe sukcesy Polskiego Himalaizmu. Mogli niecierpliwie czekać na wieść o zdobyciu kolejnego szczytu czy pokonania kolejnej drogi, która wykraczała poza granice ludzkiej wyobraźni. Mogli cieszyć się z sukcesów i podziwiać niezwykłe wyczyny w Himalajach i Karakorum. Mogli oglądać w telewizji i czytać w gazetach relacje pełne niezwykłych słów, o ogromnych przestrzeniach, gdzie osiągnięcie szczytu było wspaniałe, a bliskość nieba była przerażająca. Moje marzenie się spełniło. We wtorek byliśmy świadkami nadludzkiego wyczynu, które miało zakończyć się inaczej... Co ostatecznie przesądziło, że dwóch rodaków pozostało na zawsze na Broad Peak? Nie dowiemy się nigdy. Góry milczą, a wszystko co milczy nadaje się do przechowania ludzkich tajemnic.

To właśnie pragnienie życia, marzenia i niewytłumaczalna miłość zaprowadziła ich tak wysoko. Igrając na krawędzi życia i śmierci, znaleźli tam – wolność, potrzebną jak chleb. Wielu z nas tego nie zrozumie, bo tracąc góry tracimy coś z swojego człowieczeństwa. To one uczą nas, że w życiu najpiękniejsze rzeczy mamy za darmo. Dzięki im możemy zrozumieć, że na co dzień żyjemy tak nienaturalnie, tak schematycznie i czas upływa nam pomiędzy palcami i często zostajemy z niczym. Bez marzeń, pragnień czy uczuć. Dotyka nas pustka. To właśnie góry najlepiej uczą, że nie wszystko na tym świecie da się racjonalnie wytłumaczyć.

Nie szukajmy przyczyn tej tragedii i nie osądzajmy nikogo. Doskonale ich rozumiem i jestem pewien, że nigdy nie poddaliby mając wymarzony szczyt na wyciągnięcie ręki. W górach najbardziej niezwykłe, nie jest osiągnięcie szczytu tylko sama droga na niego. Pozwólmy im w spokoju wspinać się po niebiańskich Himalajach i pamiętajmy o nich jako o Zwycięzcach. Którzy z ogromną pasją dokonali rzeczy, które dla wielu nie mieszczą się w granicach wyobraźni. Bądźmy dumni.

Na takie chwile najlepiej nadają się książki. W jednej z nich znalazłem piękne słowa syna Jerzego Kukuczki – Wojtka.

„Imponuje mi to – mieć taką pasję i poczucie sensu tego, co się robi, żeby stawiać na szali własne życie. Moim zdaniem to największe poświęcenie, bo nie ma nic cenniejszego niż własne życie.”

Anonimowy wpis znaleziony w internecie