niedziela, 28 lutego 2010

Pierwsze testy nowej zabawki

Ostatni dzień lutego. Jakoś wczesnym przedpołudniem wracam ze szkolenia na Jurze i widzę, że pogoda za oknem autokaru jest coraz lepsza - do głowy wpada szatański pomysł - a może tak dzisiaj przetestuje w końcu mój nowy nabytek???


W przekonaniu tym utwierdza mnie liczba miniętych po drodze rowerzystów - nie ma się nad czym zastanawiać. Wpadam do domu, wykopuje z szafy rowerowe ciuchy i pędzę do mieszkania, gdzie stacjonuje Mongołek.



Pierwsze wrażenia z jazdy? Dziwnie, dziwnie miękko, ale generalnie fajnie. Zupełnie inaczej niż na poprzednim, sztywnym rowerze... Pierwsze kilometry to ciągłe zatrzymywanie, próbowanie jak zachowa się amor, kiedy przekręcę tutaj a kiedy to przesunę tutaj.

Po ok. godzinie już wiem, że to będzie miłość od pierwszego przekręcenia pedałami. W elvisowym, rowerowym świecie zaczyna się zupełnie nowy rozdział... :)

piątek, 26 lutego 2010

Na dobry początek

Pierwszy wpis miał być zupełnie inny, w ogóle cały ten blog miał być zupełnie inny i o czymś zupełnie innym. Jedyne, co pozostało z oryginału to tytuł, który teraz może być mylący… 

Odkąd pamiętam zawsze lubiłem jeździć pociągami. Najpierw z babcią na niedalekie wycieczki, potem z rodzicami na wczasy czy nawet do dawnego Związku Radzieckiego. Potem zacząłem jeździć sam i ze swoimi znajomymi. Do tej pory śmieje się, że podróże z PKP uczą dystansu do świata otaczającego… I tak właśnie miał być ten blog – nie dość, że pisany w pociągu z laptopem na kolanach, to miał jeszcze opisywać przygody, który wydarzyły się na naszych torach…

Ale jednak, życie bywa wywrotne… Pociągami ostatnio jeżdżę nieco mniej i przygód na torach mam również nieco mniej, ale powodów do krzyku (złości lub radości) co niemiara… Tak więc raz na jakiś czas będę sobie tutaj krzyczał! A co? Zabroni mi ktoś?