sobota, 23 listopada 2013

Lud na barykadach!

Człowiek nigdy nie przewidzi, na co trzeba zwracać uwagę planując jakikolwiek wyjazd… Zupełnie coś na kształt mądrości zasłyszanej kiedyś na szkoleniu z zamówień publicznych – „trzeba przewidywać nieprzewidywalne”…

STRAJK – to słowo spadło na nas jak grom z jasnego nieba, kiedy kwaterowaliśmy się w Kochin. Pani tłumacząc nam co można tutaj robić, uprzejmie poinformowała nas że jutro jednak mogą być pewne kłopoty, ze względu na strajk generalny. Strajkować miała m.in. komunikacja miejska z którą wiązały się nasze plany.

foto: Alessandra Tarantino, źródło: http://wiadomosci.wp.pl
Niestety tutaj strajk pierwszy raz pokrzyżował nam plany, dlatego nasze backwaters musieliśmy przełożyć na dzień kolejny, a w Kochin zostaliśmy jeden dzień dłużej, bo w planowanym przez nas Munnarze mieli strajkować nie jeden, a dwa dni…

Kolejny strajkowy problem pojawił się w środę, kiedy po backwaters dotarliśmy na dworzec autobusowy i chcieliśmy ruszyć do Munnaru. Okazało się, że strajk się przedłużył, strajkujący blokują drogę i nie ma żadnej opcji przejazdu… Czyżby kolejny dzień w Kochin?

Po kilku perturbacjach, autobusowych przesiadkach i nocy spędzonej nie w Kochin, a w Kottyam dotarliśmy do Munnaru, skąd teoretycznie mieliśmy wyjechać wieczorem, ale tak nas to miejsce oczarowało, że postanowiliśmy tutaj przenocować i jutro pokręcić się po okolicy. Wiązało się to jednak z przebukowaniem naszych kolejowych biletów na Goa.

Z samymi biletami poszło bez najmniejszego problemu, ale kolejny raz dotarło do nas to przeraźliwe słowo! Naczelnik poczty, u którego kupowaliśmy bilety na pociąg, ostrzegł nas że kolejnego dnia możemy mieć problem, żeby się stąd wydostać… Nie zgadniecie dlaczego…

Na szczęście tego dnia strajk nie doszedł do skutku, bo został przełożony na początek kolejnego tygodnia. O co jednak chodziło strajkującym?

Okazało się, że indyjski rząd zakazał degradacji środowiska i krajobrazu w rejonie Munnaru, na co nie godzą się mieszkańcy twierdząc, że pozbawia ich to możliwości zarobku na turystach… Z perspektywy turysty, który przez 3 dni o te strajki się ocierał i płacił potrójne stawki prywatnym przewoźnikom żerującym na strajku, bez dwóch zdań opowiadam się po stronie rządu. Tym bardziej patrząc na okoliczny krajobraz – obiema rękami podpisuję się za jego utrzymaniem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz