sobota, 23 listopada 2013

Łódką między palmami

Będąc w Kochin wybraliśmy się na małą, wodną wycieczkę po rozlewiskach oceanu, który w tym rejonie wcina się daleko wgłąb lądu. Był to nasz ostatni dzień pobytu tutaj i rysował się on bardzo napięcie ze względu na to, że jednego dnia chcieliśmy zaliczyć zarówno rejs jak i złapać autobus, który miał zawieźć nas na pola herbaciane do Munnaru.


Rano szybko się pozbieraliśmy, zjedliśmy śniadanie i wskoczyliśmy do busa, który zawiózł nas do naszego „portu”, gdzie czekała na nas nasza łajba.


Na wodzie spędziliśmy jakieś 6 godzin. Po drodze zobaczyliśmy jak robi się olej kokosowy i sznurki z włókna kokosowego, pooglądaliśmy przeróżne przyprawy rosnące sobie w naturalnych warunkach, a na koniec zjedliśmy tradycyjny indyjski obiad serwowany na wieeeelkich liściach.











Ogólne wrażenia nawet spoko, choć nie delektowaliśmy się tak otoczeniem jak jeden pan, który ewidentnie kontemplował każdą sekundę i srogim wzrokiem mierzył każdego, który odezwał się choć na moment głośniej niż szeptem. Na szczęście chłop w swoim podejściu był raczej odosobniony, bo jednak 6 godzin na łódce snującej się po prawie stojącej wodzie może znużyć każdego…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz