sobota, 23 listopada 2013

Tęczowa plaża

Skoro wylądowaliśmy już na Południu, nie można było przegapić tego czego nie ma nigdzie indziej – ocean i plaże!

Mati, który do Kochin dotarł pierwszy z nas wszystkich, sprawdził lokalne plaże i niestety okazało się, że jedyne do czego się nadają to idealne miejsce do wyrzucenia zalegających w twoich kieszeniach śmieci. Ale i na to było rada – w końcu od czego są tuk-tuki!

Po dosyć długich negocjacjach wytargowaliśmy cenę za 2 tuk-tuki, które zawiozły nas na jedną z okolicznych plaż, nazywaną przez miejscowych „tęczową plażą”. Co prawda musieliśmy do niej dojechać prawie 15 km, ale mimo wszystko było warto!


Kiedy siedząc na kanapie tuk-tuków minęliśmy już wszystkie drogowe przeciwności losu, naszym oczom ukazał się wygięty w łuk kawałek brzegu i wcinające się w ląd fale oceanu, a wszystko to okraszone rybackimi łodziami i palmami i zarządzane przez nieprzebrane tłumy krabów przemykających po piasku.






Normalnie żyć, nie umierać! A do tego ani pół żywej duszy – tylko my, kraby i ocean!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz