poniedziałek, 11 listopada 2013

Czas na start!

Niestety z racji wielu niespodziewanych zwrotów akcji nie doszedł do skutku nasz rowerowy wyjazd w Himalaje, więc trzeba było wymyślić plan alternatywny. Co prawda dalej szukaliśmy Nepalu, ale kiedy udało nam się odzyskać od organizatorów nasze „himalajskie” pieniądze okazało się, że akurat w dobrej cenie są bilety do… Indii :)


Zmiana destynacji pociągnęła za sobą też zmianę terminu, ale w sumie nie ma tego złego co nie wyszłoby na dobre – temperatury w Indiach w listopadzie oscylują w okolicach 25 stopni, więc w porównaniu do polskiego listopada, delikatnie mówiąc – jest nieźle!

Już same połączenia zapowiadają się nieźle, bo tanie latanie wiąże się też z pewnymi niedogodnościami – najpierw z Katowic do Dublina, potem tam nocka na lotnisku, a potem kierunek Abu Dhabi i ostatecznie Delhi. Powrót też nie zapowiada się mniej ciekawie – z Delhi do Abu Dhabi, Abu Dhabi – Duseldorf, Duseldorf – Wiedeń i na koniec Polskim Busem do Katowic.  


A na miejscu? Na miejscu tradycyjnie bez większych konkretów i żadnych zarezerwowanych noclegów. Jedyne co mieliśmy to ramowy plan i zarezerwowane kilka nocnych pociągów, które z jednej strony były naszym środkiem lokomocji, z drugiej strony miały być naszym tymczasowym, oszczędnym noclegiem (w sumie za 8 pociągów wyszło ok. 140 zł od osoby!)

Tyle z planów, a jak będzie okaże się na miejscu. Dobrą prognozą niech będzie to, że na lotnisko do Katowic zostaliśmy odwiezieni MEEEEGA długą, białą limuzyną, co już na dzień dobry wyzwoliła sporą dawkę dobrej zabawy!*


* nie planowaliśmy tego, ale okazało się, że ta biała limuzyna to było jedyne auto, które w tym momencie było dostępne i było w stanie pomieścić całą naszą wesołą szóstkę razem z bagażami – oczywiście tylko podręcznymi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz