Niestety z racji wielu
niespodziewanych zwrotów akcji nie doszedł do skutku nasz rowerowy wyjazd w
Himalaje, więc trzeba było wymyślić plan alternatywny. Co prawda dalej
szukaliśmy Nepalu, ale kiedy udało nam się odzyskać od organizatorów nasze
„himalajskie” pieniądze okazało się, że akurat w dobrej cenie są bilety do…
Indii :)
Zmiana destynacji pociągnęła za
sobą też zmianę terminu, ale w sumie nie ma tego złego co nie wyszłoby na dobre
– temperatury w Indiach w listopadzie oscylują w okolicach 25 stopni, więc w porównaniu
do polskiego listopada, delikatnie mówiąc – jest nieźle!
Już same połączenia zapowiadają
się nieźle, bo tanie latanie wiąże się też z pewnymi niedogodnościami –
najpierw z Katowic do Dublina, potem tam nocka na lotnisku, a potem kierunek
Abu Dhabi i ostatecznie Delhi. Powrót też nie zapowiada się mniej ciekawie – z
Delhi do Abu Dhabi, Abu Dhabi – Duseldorf, Duseldorf – Wiedeń i na koniec
Polskim Busem do Katowic.
A na miejscu? Na miejscu
tradycyjnie bez większych konkretów i żadnych zarezerwowanych noclegów. Jedyne
co mieliśmy to ramowy plan i zarezerwowane kilka nocnych pociągów, które
z jednej strony były naszym środkiem lokomocji, z drugiej strony miały być
naszym tymczasowym, oszczędnym noclegiem (w sumie za 8 pociągów wyszło ok. 140
zł od osoby!)
Tyle z planów, a jak będzie okaże
się na miejscu. Dobrą prognozą niech będzie to, że na lotnisko do Katowic
zostaliśmy odwiezieni MEEEEGA długą, białą limuzyną, co już na dzień dobry
wyzwoliła sporą dawkę dobrej zabawy!*
* nie planowaliśmy tego, ale okazało się, że ta biała
limuzyna to było jedyne auto, które w tym momencie było dostępne i było w
stanie pomieścić całą naszą wesołą szóstkę razem z bagażami – oczywiście tylko
podręcznymi :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz