środa, 10 kwietnia 2013

Project #13: ostre koło

Myślę, że nie ma sensu tworzyć specjalnych wstępów. Po prostu – od pomysłu do realizacji :)

Kiedy to piszę jest środowy wieczór. Pomysł narodził się w poniedziałek – dzień, kiedy pierwszy raz od dłuższego czasu chmury przestały się panoszyć na niebie, zrobiły sporo miejsca słońcu, które postanowiło skorzystać z okazji i zrobić nam wszystkim dobrze swoimi promieniami.

Wracając tego dnia z pracy widziałem całkiem sporo rowerzystów, którzy również postanowili skorzystać z okazji i przewietrzyć swoje dwa kółka. Jednak w całym tym gąszczu moją uwagę przykuło dwóch chłopaków jadących na ostrych kołach…  I tutaj pojawił się pierwszy moment zastanowienia :) (dla niewtajemniczonych idea ostrego koła wytłumaczona jest na samym końcu tekstu:)

Drugi moment niewtajemniczenia był konsekwencją pierwszego i nastąpił, kiedy w domu zacząłem przeszukiwać allegro w poszukiwaniu tego typu sprzętu. Rozstrzał cen – przekosmiczny. Od 400 zł do kilku tysięcy… Ale kupić taki gotowy rower? To zbyt proste... Rozwiązanie mogło być tylko jedno…

Niewiele myśląc wszedłem na facebooka i napisałem, że jeśli ktoś ma jakiś stary, niepotrzebny rower szosowy, który wymaga sporej troski i przechodząc pewną metamorfozę może stać się ostrym kołem, to niech da znać, bo chętnie się nim zaopiekuję.

Długo czekać nie było trzeba. Nie wiem czy od momentu opublikowania postu do telefonu Pawła minęło pół godziny. Głos Pawła w słuchawce powiedział „mam taki rower”. 10 minut później siedziałem już w samochodzie :)


Rower okazał się starym, klasycznym Rometem Orkanem. Wpakowałem go do samochodu, przywiozłem do domu i oddałem się internetowym poszukiwaniom zarówno inspiracji jak i podstawowej wiedzy na temat tego, jak z tego cuda polskiej inżynierii rowerowej stworzyć to, co mi się dzisiaj zamarzyło.

Dziś jest dopiero bądź już środa. Właśnie skończyłem rozbierać rower na części pierwsze, kierownica już została przycięta tak jak wyglądać powinna, korby rozebrane i tylko czekają na czyszczenie i przygotowanie do malowania. Tak samo widelec i rama, którą trzeba będzie jeszcze zweryfikować pod kątem suportu. Koła zapewne przyjdą niebawem pocztą!



Planowany efekt, w bardzo dużym przybliżeniu (tylko kolorystycznie) będzie wyglądał tak, ale jak się to wszystko skończy – czas pokaże :)


Ostre koło za wikipedią – popularna nazwa bezpośredniego przeniesienia napędu stosowanego w pierwszych rowerach, a obecnie w rowerach torowych lub roweru z takim rodzajem napędu. Rower z ostrym kołem nie ma wolnobiegu, piasta tylnego koła jest połączona na sztywno z zębatką, a dalej poprzez łańcuch z korbami. Rower na ostrym kole ma tylko jedno przełożenie (jedno koło łańcuchowe na korbie, jedno koło łańcuchowe na tylnej piaście). W rezultacie, gdy obraca się tylne koło, ma to bezpośrednie przełożenie na obrót pedałów, nie jest możliwa jazda bez pedałowania np. z górki, tak jak na rowerach z wolnobiegiem, ale można jechać do tyłu albo stać bez podparcia nogą (tzw. stójka).

6 komentarzy:

  1. Dobrze, dobrze! Będzie pierwszy materiał na wywiad! Ja z Tobą a Ty ze mną jak mój latający holender będzie już gotowy! Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. No to jesteśmy umówieni :) Zobaczymy kto pierwszy skończy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha - ja liczę na łaskę i niełaskę znawców tematu :) Ale dzwonek i koszyk już mam! No i na plus, że pomalowany jest - czyli wyglądać wygląda ale co z tego jak nie jeździ! hahaha :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mój jak na razie ani nie wygląda, ani nie jeździ :) ale dzwonek też już mam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chcę straszyć, ale... ;) Orkan nie nadaje się na ostre koło. Na dzień dobry nie ta geometria ramy, za długi tylny widelec, za ostre kąty, całość za długa. Zrobiona ze stali gwoździowej, gnie się przy mocniejszym depnięciu, przy poważniejszej glebie trwale się deformuje. Widelec przedni tragiczny, zdemolowałem swego czasu chyba trzy. Jazdy z bagażem po "asfaltach" Bieszczadów czy Beskidu Niskiego przyprawiały o dodatkową adrenalinkę, bo centralnie przed oczami miałem uginający się na każdym fałdzie widelec. Mufa suportowa ma miski na wcisk (zero gwintu i trudno tu cokolwiek sensownego przypasować) - patent znany ze wszystkich Rometów, dający iluzoryczną możliwość regulacji luzu. Jeśli dostało się konusy i miski z dobrej stali oraz wywaliło koszyki dając same kulki, sytuacja się odrobinę poprawiała. Każda większa kałuża natomiast kończyła się przemiłym dla uszu dźwiękiem mielonego piachu. Haki w tylnym widelcu też nie wróżą nic dobrego. Ogólnie szkoda topić pieniądze w koła przy takiej ramie - otrzyma się co najwyżej zabawkę do rwania lasek, a i tak tych bardziej zdesperowanych. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. koła zostaną do następnej ramy :D

    OdpowiedzUsuń