niedziela, 25 stycznia 2015

Doradcy z internetu

Internet jest genialnym źródłem wiedzy i informacji. W zasadzie można w nim znaleźć wszystko – od choćby sprawdzonego i jedynego w swoim rodzaju przepisu na świąteczne uszka, a na tajnikach fizyki kwantowej kończąc.

Otchłanie internetu służą swoją pomocą zawsze i w każdej sytuacji. Coś Ci dolega, ale pakiet antykolejkowy pokrzyżował Ci plany i wypadłeś z kolejki? Nic prostszego! Wystarczy zebrać wszystkie swoje dolegliwości, podzielić się nimi z Wujkiem Google i już za kilka sekund na ekranie pojawiają się dziesiątki tysięcy, jak nie setki, sprawdzonych recept. Z tą tylko jedną przestrogą, że stąd już tylko jeden krok do hipohondryzmu. Ja w ten sposób niemal zdiagnozowałem kiedyś u siebie problemy z macią. Od tamtej pory już nie leczę się u Wujka Googla :P

Pomocą służy też Ciocia Wiki, która pomoże zinterpretować i zrozumieć nawet najbardziej zawiłe diagnozy Wujka. Podpowie także który kontynent jest największy, jaka rzeka najdłuższa, ile wzrostu miał najwyższy człowiek świata albo gdzie leży Elbląg skąd pochodziła pewna nosorożyca :)

Jednak jest jeszcze jedno „mocno pomocne” źródło informacji w internecie – fora i grupy tematyczne skupiające pasjonatów i wszystkowiedzące „złote rączki”, którzy tylko czekają aż swoją wiedzą będą mogli pomóc potrzebującym ich wiedzy i dobrej rady :)

Sam kiedyś miałem problem z samochodem postanowiłem poprosić moich internetowych kolegów o pomoc… W moim przypadku chodziło o delikatny problem z hamulcami i akurat w tym przypadku, dzięki pomocy „internetowego znajomego” udzielonej na żywo udało się znaleźć rozwiązanie. Inni takiego szczęścia czasami nie mają i taka właśnie sytuacja skłoniła mnie do napisania tego tekstu.

Kilka dni temu na grupie „patrolniętych” ktoś wrzucił post o problemie z filtrem paliwa i się zaczęło...


Przez kilka dni pojawiło się kilkadziesiąt odpowiedzi, rad i podpowiedzi i szczerze powiem – nie chciałbym czytać ich z punktu widzenia osoby, która zadała pytanie. Streszczając je wszystkie do jednego zdania – kupa złomu, pompa do wymiany, a że samej pompy się nie opłaca, to lepiej już zmienić cały silnik, albo najlepiej i auto…

Depresja już tuż, tuż, prawda?

Na szczęście nie wszystkie internetowe diagnozy okazują się trafne, a dobrego mechanika nie zastąpi nikt :)


A Wy? Jaki Wy mieliście przygody z mechanikami i „specjalistami” z netu?