niedziela, 6 kwietnia 2014

Znów ku górze!

Poranek w Bamboo była naprawdę leniwy. Od samego rana promienie słońca zachęcały do porzucenia górskich planów na rzecz słodkiego lenistwa. Jednak dość napięty plan skutecznie te pokusy oddalał.



Kiedy tylko odbiliśmy z naszego dotychczasowego szlaku i ruszyliśmy w stronę Gosaikund okazało się, że będzie to zupełnie inne oblicze tutejszych gór, niż to które poznaliśmy podczas pierwszego treku.

Tam dolina było o wiele bardziej surowa, o wiele bardziej skalista i nieco wolniej wspinała się do góry. Tutaj już od samego początku było o wiele bardziej zielono i bardziej beskidzko niż tatrzańsko. Było też o wiele bardziej różnorodnie – poczynając od sosnowych borów, które gdyby nie wysokość drzew, do złudzenia przypominały te nasze, a kończąc na lasach kwitnących Rododendronów, które dla nas były czymś zupełnie nowym.





Ale w drodze towarzyszyły nam też inne krajobrazy – nieco bardziej „miejskie”. Tu i ówdzie co jakiś czas, na zboczach pojawiały się pola na których uwijali się tutejsi rolnicy. Mijaliśmy też pastwiska na których beztrosko pasły się tutejsze krowy, jaki, owce i kozy. Zwłaszcza te ostatnie były najbardziej pocieszne, kiedy w pogodni za najbardziej smakowitymi listkami próbowały wspinać się na drzewa :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz