niedziela, 6 kwietnia 2014

W poszukiwaniu Internetu

Thulo Syabru – pierwsze „duże” miasteczko na naszej nowej trasie i pierwsze, gdzie znajdują się liczne kafejki internetowe. Super! Będzie okazja dać znać „światu” że dalej żyjemy, że nie pożarła nas żadna krwiożercza mysz i cali i zdrowi idziemy dalej.

To, co w przewodniku było proste, w rzeczywistości okazało się wyzwaniem i działało dokładnie tak samo jak w Langtang. Nadajniki były, anteny były, tylko Internetu dziwnym trafem brak…

I tak od domu do domu, które na swoich szyldach miały wzmianki o necie. Zaskoczeniem okazał się dom, gdzie o Internecie słowem wspominane nie było. I to zaskoczeniem podwójnym :)

Pierwsze zaskoczenie to Internet, drugie to jedzenie.

Internet service okazał się starym stacjonarnym kompem z Internetem w pendrivie. Nie było to Wi-Fi, ale w końcu zadziałało :) Co prawda szybkość nie powalała, ale dzięki uprzejmości naszych gospodarzy mogłem sobie tego internetowego pendrive wpiąć w swój komputer i pozwiedzać z tym zestawem wszystkie zakamarki ich domostwa w poszukiwaniu najlepszego zasięgu.


Drugim zaskoczeniem było jedzenie, które w uznaniu nas wszystkich okazało się bezapelacyjnie najlepszym jakie do tej pory udało nam się tutaj dostać. Oczywiście w discont price i oczywiście z namiarem na kolejne darmowe spanie – tym razem w Gosaikund :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz