Kiedy byliśmy jeszcze w pierwszej dolinie, w Dorje Bakery,
Jaro zamówił sobie herbatkę z rododendronu. Smakowała mu ona na tyle, że kiedy
między Dursagang a Sing Gompa szliśmy przez rododendronowy las postanowił
spróbować zrobić samemu ten „magiczny” wywar :)
Pierwszym etapem było nazbieranie kwiatów, a potem ich
wysuszenie. Czysto teoretycznie kolejnym było zalanie ich wodą i delektowanie
się smakiem herbaty. Czysto teoretycznie dlatego, że zebrane kwiaty trafiły do
reklamówki, niby z dziurką, ale i tak zamiast się wysuszyć nieco się zaparzyły…
Z herbaty co prawda nic nie wyszło, ale widok Jaromira
hasającego pomiędzy krzaczkami niczym osiołek ze Shreka w poszukiwaniu
kolorowych kwiatków – bezcenny :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz