Ośnieżone szczyty zostały już
dawno za nami. Mniejsze szczyty bez śniegu też już zniknęły nam z oczu dzięki
niskim chmurom i słabej przejrzystości powietrza, a przed nami cały czas wiła
się kręta droga w dół. Nawet kolejne napotykane po drodze wioski nie cieszyły
już tak bardzo jak idąc do góry, zwłaszcza że każdej z kolejnych wiosek było
coraz bardziej gwarno i coraz bardziej „indyjsko”.
Więc
nie pozostało nam nic innego jak tylko ostatni raz zarzucić na plecy nasze
garby, zapłacić za wejście do jeszcze jednego parku narodowego przez który
musieliśmy przejść i dojść do upragnionego już dworca autobusowego.
Wszystkie napotkane autobusy kusiły, ale my cały czas walczyliśmy ze sobą. I tak przez kolejne 2 dni, które
dłużyły się nam niesamowicie…
Pewnym urozmaiceniem był nocleg w
ostatniej i najbardziej turystycznej na tym treku miejscowości – Pati Bhanjyang
:) Z jednej strony wypasione – jak na tutejsze warunki, hotele w których
zatrzymali się wszyscy mijani przez nas po drodze turyści, z drugiej strony
mieszające się z przepychem, normalne życie tutejszych ludzi. I tak zaraz obok
„europejskiego” hotelu z wypasioną restauracją na tarasie dla turystów, można
było wyglądać jak wygląda tutejsza impreza z okazji ubicia jakiegoś zwierza i przyrządzanie
świeżego mięsa. A dodatkiem do wszystkiego był widok przedniej zabawy
tutejszych dzieci – ganianie z młodą kózką :)
Wszystko to było idealnymi
okolicznościami przyrody do wypicia ostatniego już górskiego Everesta,
kupionego w lokalnym sklepie z koszulami, pościelą, kokardkami do włosów i
japonkami przyozdabianymi brylancikami a’la Swarovski :)
Rano zastanawialiśmy się czy aby
na pewno mamy w sobie jeszcze tyle samozaparcia żeby zejść na dół o własnych
siłach i czy może lepszym rozwiązaniem nie będzie złapanie jakiegoś autobusu do
Kathmandu. Tutejsza rzeczywistość jednak zmusiła nas do tego ostatniego
wysiłku… Okazało się, że niby ostatnia duża, turystyczna miejscowość, ale o
autobusie można tylko pomarzyć. Mimo, że na mapie krzyżowały się tutaj 2 drogi,
w tym jedna z Kathmandu, ale autobusu można tu ze świecą szukać, bo żaden tutaj
nie dojeżdża…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz