czwartek, 3 kwietnia 2014

Między czekaniem i czekaniem

Tutaj czas płynie zupełnie inaczej. Ludzie wstają, kiedy wschodzi słońce i kładą się spać, kiedy to chowa się za zboczami gór. I albo to zaakceptujesz i się do tego przystosujesz, albo zupełnie się tutaj nie odnajdziesz…

Dokładnie tak samo jest z tutejszym jedzeniem. Tutaj wszyscy mają czas i nigdzie się nie spieszą. Hiszpanie mówią Maniana, nie wiem jak mówią Nepalczycy, ale działa to podobnie :) Czas, który mija np. od zamówienia czegoś do jedzenia do momentu, kiedy trafi ono na stół przeważnie mija nieskończoność i jakoś trzeba sobie z nią radzić:)



Jednak najpiękniejsze jest to, że nikt tutaj się tym nie przejmuje – ani zamawiający, ani przygotowujący. Najważniejsze jest to, żeby wszyscy byli zadowoleni. A gwarantuję Wam, że po zjedzeniu tego, co wychodzi z tych przeważnie małych i domowych kuchni, każde nawet najbardziej wymagające podniebienie, będzie ukontentowane.

Ciut narzekać mogą jedynie zadeklarowani mięsożercy (wiem, co piszę bo w końcu sam nim jestem), ale i tak znajdą mnóstwo satysfakcjonujących zamienników :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz