środa, 2 kwietnia 2014

Himalaje - rodzinny interes


Każdy kolejny dzień zaskakuje nas coraz bardziej. Pierwszego dnia naszej wędrówki, startując nie mieliśmy zielonego pojęcia, gdzie będziemy spać poza tym, że mieliśmy zaplanowaną wioskę do której chcieliśmy dotrzeć. Drugiego dnia nocleg znalazł nas sam w połowie naszego marszu, a trzeciego dnia nasze docelowe miejsce znaliśmy już w momencie opuszczania poprzedniego miejsca, w którym spaliśmy. 

Nasz uśmiechnięty gospodarz z gromadką swoich dzieci na pożegnanie dał nam wizytówkę hotelu w Kyanjin Gompa który prowadzony jest przez jego wujka. Oczywiście polecając hotel powiedział, że tam też nocleg będziemy mieli za darmo i na pewno będziemy zadowoleni :) Warunek oczywiście był jeden – stołujemy się tylko w tym hotelu. Żeby przypieczętować tę transakcję obiecał nam jeszcze, że zadzwoni do wuja i nas zapowie. Musiał nam też bardzo ufać, bo poprosił żebyśmy przy okazji zabrali wujowi jakieś zawiniątko, które podobno było lekami…



Po drodze rodzinnych niespodzianek było jednak więcej…

Dwie wioski dalej, przy jednym ze sklepików, czekała na nas dziewczynka. Zwróciliśmy na nią uwagę, ponieważ widzieliśmy ją już dzień wcześniej, kiedy wspinaliśmy się z naszymi tobołkami do góry. Mijała nas wtedy z dwoma swoimi koleżankami. Okazało się, że hotel do którego zmierzamy jest hotelem jej ojca, a ona czeka specjalnie na nas żeby być naszą przewodniczą, a w samym już hotelu pomóc w naszej obsłudze.



Kilka godzin spaceru z naszą przewodniczą minęło na rozmowach i jej opowieściach o nepalskim życiu. Okazało się, że na co dzień nie mieszka w górach tylko internacie szkoły do której uczęszcza od 4 roku życia (obecnie choć nie wygląda ma 16 wiosen), a w górach od czasu do czasu pomaga rodzinie. A naprawdę ma komu, bo w każdej wiosce na naszej trasie miała ciotki, kuzynów czy wujków których w miarę możliwości radośnie zagadywała :)








Nie inaczej było, kiedy dotarliśmy do celu naszej podróży. Od samego progu przywitała się ze swoją drugą mamą (pierwsze podobno odeszła od nich baaaardzo dawno temu – wiedza zdobyta podczas marszu), która z równie promiennym uśmiechem przywitała nas i zaprowadziła na pokoje :)

Potem jeszcze tylko spotkanie z wujem, przekazanie leków oraz potwierdzenie darmowego noclegu i już bez przeszkód mogliśmy się oddać pichceniu naszej specjalnej herbatki…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz