sobota, 4 września 2010

Viva la Feria!

Sobota na desce i plaży minęła bardzo szybko, ale plan na wieczór był już mniej więcej sprecyzowany. W sobotę właśnie w Taifie zaczynała się Feria – coś na kształt naszych dni miasta, które tutaj trwają zdecydowanie dłużej niż u nas, bo 9 dni… Razem z Kubą postanowiliśmy sprawdzić jak takie święto tutaj wygląda, ponieważ będąc w Sevilli sporo o Ferii mówiła nam Marta, a właśnie nadarzyła się okazja, żeby przetestować to na własnej skórze! 

A jak wygląda sama Feria? Poza tym, że jest baaaaaaadzo męcząca, to ma iście sielankowy klimat. Tłumy uśmiechniętych ludzi szwędający się pomiędzy kolorowymi, świecącymi i grającymi karuzelami, stoiskami w watą cukrową, słodyczami i strzelnicami gdzie zostawiając kilka Euro można wygrać „festynową tandetę” made in China :)

Ale Feria to przede wszystkim ukochana przez Hiszpanów fiesta! Na samym końcu „Feriowego obozu” stanęło 6 ogromnych namiotów, które różnią się od siebie nie tylko stylizacją, ale przede wszystkim rodzajem muzyki, jaki jest w nich puszczany. 

Na tutejszej Ferii nie zabrakło muzyki nowoczesnej, tradycyjnej muzyki hiszpańskiej, namiotu z klasycznym flamenco no i namiotu o nazwie „Alternativ”, gdzie w pierwszej kolejności skierowaliśmy swoje kroki… 

No i był to strzał w dziesiątkę! Na parkiecie spotkaliśmy całą ekipę z naszego mieszkania i patio czyli Paula i „Dzwoneczek”, cała ekipa z mieszkania, gdzie robiliśmy grilla na dachu: Juney, Joe i Fede. W komplecie stawiła się także ekipa z Kite Local School z Larą na czele, który każdemu znajomemu przyklejał na piersi naklejkę z logo swojej szkoły!

Z taką ekipą wieczór nie mógł się nie udać, toastom nie było końca, a zabawa trwała i trwała i jeszcze raz trwała aż do bielusieńkiego rana!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz