niedziela, 5 września 2010

Skalny chillout

Wczoraj wieczorem, zanim poszedłem do Kuby, byłem przez chwilę w Almedinie, gdzie siedział też Juan. No i przez jego wizytę nasze plany niedzielnego rowerowania wzięły w łeb… No ale konkurencyjna propozycja Juana i Mazziego była równie kusząca – wyjazd na wspin w pobliskie góry…

No i przyszedł niedzielny, „poferyjny” poranek… Zgodnie z umową mieliśmy być gotowi kilka minut po 10. Polly nie do końca wiedziała o której wróciłem do domu i miała dylemat czy mnie budzić czy nie, ale podjęła słuszną decyzję – ELVIS! Wstajemy!

No i wstałem, choć było to bardzo bolesne. Cały poprzedni dzień surferskich wrażeń, potem cała noc feryjnych wrażeń i przeszedł bez echa i jedyna rzecz o której marzyłem w niedzielne przedpołudnie to był sen!



Ale nie ma tego złego co na dobre nie wychodzi! Dostałem przepyszne tostadę z pomidorami i oliwą, kawę, która choć trochę postawiła mnie na nogi i dzięki której miałem siłę osiągnąć nasz cel – jedną z najwyższych gór wznoszących się nad okolicą Tarify i Zatoki Valdevaqueros.


Co prawda kiedy wszyscy zainteresowanie wspinaniem zajęli się swoim zajęciem, ja znalazłem sobie ślicznie wyprofilowany i super wygodny kamień, który stał się moim legowiskiem! Zawieszony w zasadzie nad urwiskiem, w cieniu mini oliwnego gaju, z widokiem na ocen, Tarifę, zatokę i Afrykę pozwolił prawdziwie wypocząć i poczuć się jak powoli dojrzewająca w andaluzyjskim słońcu oliwka!


Ojjj… Dawno tak dobrze mi się nie spało jak dzisiaj! Szkoda tylko, że kiedy przebudziłem się na dobre cała ekipa była już gotowa do powrotu… No, ale cóż… Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie wszystkich wspinaczy i wszyscy rozjechali się w swoją stronę: Juan z Vale do Sevilli, Nico w zasadzie nie wiem gdzie, a my oddać samochód, którym tutaj przyjechaliśmy!

PS.
Jeszcze jedna rzecz, która koniecznie musi się znaleźć tutaj przy okazji tego wpisu. Zdjęcie Mazziego z osiołkiem, które jest po prostu MEGA pozytywne i tak samo mnie nastraja. W ogóle sam Mazzi to osobny temat, który na pewno zostanie tu jeszcze opisany... :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz