Dzisiaj Polly po 4 dniach wolnego znów musiała wrócić do pracy w swoim „ulubionym” sklepie, więc zajęcia trzeba było zorganizować w podgrupach. Był plan na plażę i tradycyjnie uległ jednak zmianie. Tzn. plaża dalej w planie pozostała, ale zmienił się nieco jej charakter.
Pierwotnie na plaże miałem się wybrać z Wero, ale z racji tego, że wstało nam się nieco później niż zaplanowaliśmy nie zdążylibyśmy przed jej pracą, jak z nieba spadł Kuba, który zadzwonił i zapytał o nasze plany. Okazało się, że jedzie do zatoki pływać lub uczyć pływania z latawcem i ma wolne miejsce w samochodzie! Grzechem byłoby nie skorzystać z propozycji!
Godzinę później zmierzałem już w stronę mieszkania Kuby, gdzie czekała już zwarta i gotowa ekipa – jak się okazało do nauki. Wpakowaliśmy się do auta i już po kilkunastu minutach wylądowaliśmy na plaży z całym niezbędnym sprzętem.
Tak zaczęła się moja teoretyczna przygoda z kitem! Teoretyczna, bo od tego trzeba zacząć naukę pływania na tym wynalazku. Jak rozkładać latawiec, jakie są rodzaje latawców, które latawce do czego służą, jak łączyć linkami bar z latawcem, jakie są systemy bezpieczeństwa w mocowaniu latawca do harnesu, jak chodzić z latawcem po plaży i jak wystartować latawcem.
Jak na jeden raz wydaje mi się całkiem nieźle, no i kolejny sport wodny choć „liźnięty”. Na resztę kitowej wiedzy przyjdzie czas, kiedy w końcu uda mi się nauczyć się pływać!
Wygląda to na bardzo trudny sport, wymagający sporej sił, oczywiście głównie siły ramion. Warto próbować różnych rzeczy jak widać, ja na pewno popływam w tym roku na desce sup. Bardzo mi się to podoba.
OdpowiedzUsuń