niedziela, 3 kwietnia 2016

Tylko dla ludzi o mocnych nerwach...

Przed pierwszym naszym wyjazdem do Azji, kiedy celem były Indie, przeczytaliśmy chyba wszystkie dostępne u Wujka Google opisy wyjazdów oraz blogi osób, które Indie kochają, które bywają tam regularnie i również tych, których stopa już nigdy więcej tam nie postanie.

Wyposażeni w taką wiedzę i bogate, cudze doświadczenie, „przygotowani” na wszystko, wsiedliśmy do samolotu… Kiedy z samolotu wysiedliśmy, okazało się że mimo naszej teoretycznej wiedzy o tym, co nas czeka, rzeczywistość zastana na miejscu szybko to zweryfikowała.

No bo rzeczywiście naczytaliśmy się, że jest brudno, że śmieci walają się niemal wszędzie i każde z nas wyobraziło sobie to na swój sposób, każdy w znanych sobie granicach „brudu”. To, co zobaczyliśmy na miejscu w żadnej, nawet najbardziej abstrakcyjnej ze znanych nam granic, się po prostu nie mieściło…

Podobnie było z ruchem ulicznym. Czytaliśmy, że nie ma tam zasad, że każdy jedzie jak chce i że generalnie jest jeden wielki chaos. Tutaj też, za pierwszym razem, wydawało nam się że jesteśmy w stanie wyobrazić sobie nawet największy chaos na drodze… Jak myślicie? Jak bardzo się pomyliliśmy?

Oj srogo! Ale doszukaliśmy się w tym wszystkim prostej zasady, która daje namiastkę gwarancji że niemal wszyscy z tego ulicznego armagedonu wychodzą cało. Jak ona działa? Wystarczy żebyś, nie interesując się tym co dzieje się po twoich obu stronach i z tyłu, uważał na wszystko, co przed tobą i zaufał, że wszyscy na drodze tę zasadę znają.

Początki jej stosowania i przechodzenie przez kilkujezdniowe arterie były prawdziwym wyzwaniem. Jednak po 3 tygodniach solidnych praktyk, wiedzieliśmy już o co chodzi, i kiedy kolejny raz wylądowaliśmy w Azji, nie było już zaskoczenia. Podobnie i tym razem w Wietnamie, jednak z małym „ALE”, którym okazał się wózek Leona…

Na nasze szczęście Sajgon okazał się nieco bardziej cywilizowany niż Delhi czy Kathmandu i na ulicach jest asfalt, są wysokie krawężniki i spora część użytkowników pojazdów mechanicznych, choć wybiórczo, zwraca uwagę na kolor świateł przy niektórych skrzyżowaniach :)

Jak wygląda to w praktyce? Ano tak:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz