sobota, 9 kwietnia 2016

Rozminięte oczekiwania

Są takie sytuacje, kiedy pomoc przewodnika bądź lokalesa okazuje się przydatna. U nas tak właśnie było w przypadku Delty Mekongu. Miejsce, które jest polecane przez wiele osób chcieliśmy zobaczyć przede wszystkim ze względu na pływające targi. 

Liczyliśmy na to, że w całej Delcie Mekongu są one na tyle popularne, że można je znaleźć niemal w każdym mieście. Kiedy jednak nieco dokładniej wczytaliśmy się w przewodnik, okazało się że srogo się pomyliliśmy i w wybranym przez nas Ben Tre, czegoś takiego jednak się nie uświadczymy...



Na pewno za to największą atrakcją tego miejsca jest sam Mekong i wycieczki małymi łódeczkami po jego zakamarkach. Jednak my już na starcie wiedzieliśmy, że na pewno na żadną z nich się nie zdecydujemy. Z pewnością widokowo mogą one robić wrażenie, ale chyba jeszcze nie do końca w naszej pamięci zatarł się rejs po Backwatters w Kereli, gdzie przez 4 godziny w łódce wynudziliśmy się tak, że już na samą wspomnienie zaczynam ziewać, a powieki ciągną ku dołowi… :)

Dlatego też, kiedy z naszych wodnych targów wyszły nici, a na wycieczkę po rzece nie mieliśmy ochoty, miasteczko Ben Tre okazało się zupełnie inne niż je sobie wyobrażaliśmy. W przewodniku miało być small village, a wcale takie małe nie było. Miały być coconuts candy factory, a ani jednej fabryki na oczy nie widzieliśmy, choć same cukierki kokosowe na ulicznych straganach się zdarzały.

Mimo wszystko jednak nie skreśliliśmy tego dnia całkowicie, bo z jednej strony udało nam się uciec od głośnego i zatłoczonego Sajgonu, a z drugiej – tej lepszej, wreszcie nażarliśmy się świeżych owoców w normalnej cenie, a nie tych turystycznych które znaliśmy z Sajgonu :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz