Turkusowa woda Morza Południowochińskiego, dające cień parasole zrobione z bambusa i kokosu, a do tego rozłożyste palmy w cieniu których rozstawione były leżaki - takim krajobrazem przywitało nas Mui Ne, kolejny przystanek na mapie naszej podróży.
Kiedy jeszcze w Sajgonie szukaliśmy spania na wybrzeżu mieliśmy cichą nadzieję, że uda nam się znaleźć coś w miarę blisko morza i z plażą, gdzie będzie można odpocząć i zapomnieć o zgiełku największego wietnamskiego miasta, ale przyznam że to, co zastaliśmy na miejscu nasze oczekiwania spełniło nawet w 110 procentach ;)
Najwięcej frajdy w tym wszystkim miał Kierownik wyprawy, który niemal zaraz po przyjeździe postanowił sprawdzić jakoś wody w basenie oraz miękkość trawki rosnącej pod palmami. Sądząc po jego zadowolonej minie, miejsce w które trafiliśmy spełniło i jego oczekiwania, więc przedłużyliśmy sobie tu pobyt o jeszcze jeden dzień ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz