środa, 20 kwietnia 2016

Hoi An - rozdział pierwszy

Kręte i wąskie uliczki pośród podniszczonych, tworzących klimat całości, budynków, w których co krok można znaleźć urokliwe kawiarenki serwujące aromatyczną, świeżo paloną kawę. Pomiędzy nimi leniwie spacerują turyści nieśmiało zaglądający do kawiarni, sklepów z suwenirami czy któregoś z wielu tutejszych krawców...

I w zasadzie można by się poczuć tutaj jak w jednym z urokliwych miasteczek gdzieś na południu Europy, gdyby nie "kilka" elementów krajobrazu, które nieustannie przypominają, że to jednak Europa nie jest...

Z całą pewnością jednym z tych elementów są wiszące pomiędzy budynkami kolorowe lampiony, które po zmroku rozświetlają uliczne zakamarki.





Niewiele wspólnego z Europą mają też liczne pagody i przyczajone, pilnujące ich smoki. 






Na pewno jednak tym, co najbardziej jest tu azjatyckie to uliczne jedzenie i tłumy naganiaczy zachęcających do skorzystania z wycieczki akurat ich łódką czy zjedzenie kolacji w akurat ich restauracji.





Ale z drugiej strony nie ma się czemu dziwić, skoro jest się w mieście wpisanym na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO i przy okazji najczęściej odwiedzanym mieście w całym Wietnamie ;)

1 komentarz: