Jednym z największych zmartwień i najczęściej zadawanych nam
pytań przed wyjazdem było pytnia o to, co tu na miejscu będzie jadł Leon. Przecież lecimy tak daleko, w zupełnie inną część świata i na pewno w sklepach nie
kupi się tego, co można kupić u nas.
Co jeszcze? Cała ta sterta „smakołyków” pieczołowicie upchanych w naszych plecakach. Mamy więc ze sobą „na pokładzie” zapas płatków jaglanych i gryczanych, mleczko HIPPa (które jak się okazało bez problemu można było kupić w Sajgonie), 3 awaryjne słoiczki, suszone śliwki i zapas ulubionych mlecznych kaszek na dobranoc :)
Rzeczywiście część świata i klimat zupełnie inne, ale na
szczęście wraz z szerokością geograficzną nie zmieniły się gusta Panicza.
Kurczaczek? Ależ proszę! Co z tego, że wyciągnięty z zupy lub kanapki i oblizany z sosu? Byle nie był pikantny. Rybka? A dlaczego nie? Trzeba ją tylko zgrillowaną obrać ze skórki i dać bielutkie mięsko z samego środka bez żadnych ostrych przypraw.
Kurczaczek? Ależ proszę! Co z tego, że wyciągnięty z zupy lub kanapki i oblizany z sosu? Byle nie był pikantny. Rybka? A dlaczego nie? Trzeba ją tylko zgrillowaną obrać ze skórki i dać bielutkie mięsko z samego środka bez żadnych ostrych przypraw.
Ryż z warzywami? Od bidy też chętnie zje, ale jednak daje do
zrozumienia, że mięso to mięso :)
Jajko? Niemal w każdej postaci, ale pod warunkiem że będzie
to jajko na twardo lub omlet. Pieczywo? Jakie tylko jest dostępne i w każdej ilości.
Oczywiście są jeszcze malutkie i bardzo słodkie bananki oraz
absolutny hit wyjazdu – mango, które w zasadzie może być składnikiem i
dodatkiem każdego posiłku. Co prawda jedno i drugie było już dawno jedzone w
Polsce, ale obawiamy się że po powrocie te polskie mogą już nie być tak dobre
jak kiedyś…
Co jeszcze? Cała ta sterta „smakołyków” pieczołowicie upchanych w naszych plecakach. Mamy więc ze sobą „na pokładzie” zapas płatków jaglanych i gryczanych, mleczko HIPPa (które jak się okazało bez problemu można było kupić w Sajgonie), 3 awaryjne słoiczki, suszone śliwki i zapas ulubionych mlecznych kaszek na dobranoc :)
A jak to wyszło w praniu? Kolejny raz okazało się, że
Kierownik jest bardzo litościwy dla swoich rodziców. Niemal od pierwszego dnia
bez większych problemów wskoczyliśmy w polski harmonogram dnia wpisany w czas wietnamski, a o tym jak to było wstawać w środku nocy i karmić głodne dziecko przypomniał nam tylko 2 razy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz