sobota, 21 sierpnia 2010

Hiszpańskich wojaży część kolejna!

Coś co zawsze podobało mi się na południu i czego zawsze brakowało mi u nas – nocny gwar i harmider! Tutaj można spotkać to na każdym kroku i jest to tak normalne jak to, że mleko jest białe, więc plan był banalnie prosty – trzeba spróbować jak to smakuje…

A smakuje przeróżnie! Smakiem hiszpańskiego piwa, które sprzedawane jest tylko w małych kufelkach (250 ml!!!), ma również smak pinakolady z najprawdziwszym sokiem ananasowym czy tequili serwowanej tradycyjnie z solą i cytryną lub jako specjalność klubu, gdzie pracuje Polly – z ostrym, pikantnym sokiem pomidorowym! Ma też smak wszechobecnej bazylii, naturalnej oliwy czy suszonych pomidorów i oliwek, które o zgrozo, okazały się całkiem niezłe w smaku jako przegryzka.



Tutejszy gwar to także tłum ludzi stłoczony w ciasnych i wąskich starych uliczkach Tarify. Na każdym kroku można spotkać ludzi, którzy wysypują się z najróżniejszych knajpek, kawiarni czy klubów. No i jeśli jesteśmy już przy klubach koniecznie trzeba wspomnieć o symbolicznej reaktywacji elVis eXtreme Team, które miało miejsce pierwszego wieczoru w Tomatito :) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz