wtorek, 14 grudnia 2010

Powrót czas zacząć...

Tytułem wstępu: 

Jest dziś 14 grudnia A.D. 2010 – dokładnie 95 dni od dnia, kiedy wyruszyłem z Tarify w stronę domu… Po długiej nieobecności i totalnym braku wolnego czasu wracam tutaj i dalej będę dzielił się tym wszystkim, co dzieje się wokół mnie i widziane jest moimi oczami.

Na początek tekst, który został napisany w autobusie, do którego wsiadłem w Tarifie i który zawiózł mnie na samolot do Malagi.

Miłej lektury życzę!

"Jest 10 września, godzina 21.47. Siedzę w autokarze, a za jego oknem majaczą mi jeszcze światełka dobiegające z marokańskiego Tangeru i hiszpańskiej Tarify... Właśnie ruszyłem w drogę powrotną do domu... Kolejny zamknięty rozdział i kolejna okazja do podsumowań. A w sumie jest, co podsumowywać! 



3 tygodnie w Tarifie był moim pierwszym kontaktem z Hiszpanią, która dała mi się poznać nie jako laurka przygotowana specjalnie dla turystów, ale pokazała mi swoje prawdziwe andaluzyjskie oblicze – ze wszystkimi swoimi urokami i wadami, bo te są wszędzie. Ale na szczęście tych ostatnich było tak mało, że nawet ich za dobrze nie pamiętam lub po prostu nie chce ich pamiętać:) 

Mazzi, Nonno, Lara, przemiła Seniora Antonia, Paula, Dzwoneczek, Joe, Fede, Jerney, Frank, Jano i wszyscy poznani tutaj ludzie na pewno na długo zapadną mi w pamięci jako nieodzowny element surferskiej Tarify. Niesamowici ludzie, którzy pomimo różnych barier, także językowych, przygarnęli do swojej paczki i traktowali jak swojego przyjaciela. Wspólne imprezy, wspólne kolacje i wspólne wypady – po prostu bezcenne!

Tarifa uświadomiła mi jeszcze jedną rzecz. Co by nie powiedzieć o tym wyjeździe, pokazał mi on wielką potęgę przyjaźni i zakorzenił w głowie bardzo pozytywną myśl! Dziś jestem pewien, że gdziekolwiek na świecie bym się nie znalazł, zawsze gdzieś będą przyjaciele, którzy będą Cię wspierać, pamiętać o Tobie i choć odrobinę tęsknić… To też jest bezcenne uczucie!

Cóż… Sentymenty odstawić trzeba na bok, przede mną jakieś 3,5 tys. km, więc kolejną podróż czas zacząć! Kierunek: Polska, Kraków, Kazimierz i Paluszki Parmezanowe na śniadanie!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz