piątek, 17 grudnia 2010

Kilka słów o czterech kołach

Upały, plaże, morze, ocean, palmy, skąpo ubrane albo prawie całkiem rozebrane dziewczyny, wszechobecne latawce do kita czy żagle windsurfingów – to wszystko tworzyło jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny klimat Tarify. Ale jest jeszcze jedna rzecz, która to wszystko uzupełniała, a będąc facetem muszę o tym wspomnieć – tarifiańskie samochody.

Niekwestionowanym liderem, jeśli chodzi o popularność, zdecydowanie jest Volkswagen Transporter T3, zwłaszcza w wersji Westfalia czyli w wersji kempingowej, który w przypadku tłoku w knajpach doskonale służył za miejsce do imprezowania. Ot, taka swoista odmiana "domówki". Kiedy snuliśmy się promenadą wzdłuż plaży, zwłaszcza wieczorami można było spotkać dziesiątki takich właśnie samochodów, w których koczowali wszelkiej maści miłośnicy wiatru. Jednym z nich jest nasz znajomy ze Słowenii – Jerney, który swojego Volkswagena kupił w maju i przyjechał nim do Tarify z samej Słowenii. 


Pisząc o „T trójce” należy też wspomnieć o tym, że właśnie dzięki swej popularności w Tarifie stał się on jednym z nieoficjalnych symboli tego surferskiego miasteczka. Dowodem na to niech będzie opublikowane już wcześniej zdjęcie mojej pamiątki z Tarify – magnesiku na lodówkę. A jest to tylko jeden z wielu gadżetów z podobiznami hipisowskiego Volkswagena. 


Przyglądając się przez 3 tygodnie andaluzyjskiej motoryzacji można dojść do wniosku, że tutaj nikt nie przejmuje się czym jeździ. Najważniejsze, żeby miało cztery koła, silnik, było najlepiej koloru białego, można było do tego czegoś zapakować jak najwięcej szpeju, no i żeby było w stanie przewieźć nas z punktu A do punktu B. Wiele z pojazdów, które tutaj były na drogach codziennością u nas dawno już grzałyby miejsce na szrocie – zdezelowane busy Mercedesa, doskonale pamiętające chyba jeszcze lata 70, zapomniane już przez świat stare Renówki czy ledwo trzymające się kupy (czasem miałem wrażenie, że tylko dzięki lakierowi) terenówki :) 


Jednym słowem – pełna drogowa egzotyka :)

2 komentarze:

  1. Bo to jest właśnie magia starych wozideł :) Nieważne jaki, nieważne w jakim stanie - ale zawiezie i nie zawiedzie (czasami na odwrót, ale tylko czasami).
    A taki VW chodzi mi po głowie już od dawna, kiedyś pewnie się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. myślę Peyo, że powinieneś się spieszyć, bo mam wrażenie, że dobrze zachowana T3 z wiekiem będzie już tylko zyskiwać na wartości :)

    OdpowiedzUsuń