piątek, 20 kwietnia 2012

Jak ujarzmić Fiorda czyli krótki fotoprzewodnik

Od samego początku całemu naszemu wyjazdowi do Norwegii przyświecał jeden zasadniczy cel - ujarzmić Fiorda :) Wiele osób mówiło, że to trudne, że to wymaga poświęceń i że to wcale nie jest takie proste jak mgłoby się to wydawać. W rzeczywistości okazało się, że wcale tak źle nie było :P

A jak się do tego zabrać? Po pierwsze trzeba znaleźć Fiorda, którego chce się "ujarzmić" :) Potem warto znaleźć mapę okolicy, która wskaże nam drogę do siedziby Pana Fiorda :)


W naszym przypadku padło na Preikestolen, a mapę udało nam się znaleźć już na samym parkingu. Trasa do pokonania: 3800 metrów w poziomie i ok. 334 metrów w pionie.

Kiedy mamy już Fiorda, mamy mapę więc nie pozostaje nic innego, jak krok po kroku pokonywać kolejne etapy wyznaczone przez mapę :) Pierwszy krótki postój - 500 metrów w poziomie i pierwsza mini przerwa na zdjęcia.


Kolejny postój robimy na 1500 metrze naszej wycieczki i również w tej okolicy robimy kilka zdjęć... Jak pokazał wczorajszy dzień, dobrą praktyką jest to, że do zdjęć wkrada się odrobina niestandardowych ujęć :P





Następny postój i przerwę na zdjęcia robimy na 2 kilometrze naszej trasy. Widoki zaczynają się robić coraz ciekawsze, ale w dalszym ciągu czekamy na MEGA WOW obiecane u celu naszej podróży...


2,7 km to już przedostatni postój na naszej trasie i kolejne zdjęcia księżycowego krajobrazu, który jest tutaj standardem...


Victory! Po dwóch godzinach marszu docieramy do celu! Fiord zdaje się być całkiem spokojny, zdaje się w ogóle nie reagować na obecność obcych przyszbyszów, ale po jakimś czasie jednak się buntuje i próbuje nas przegonić swoim MEGA mocnym oddechem... My jednak jesteśmy twardzi i Fiord tak łatwo się nas nie pozbył :)




Dopiero po pełnej sesji zdjęciowej i krótkim popasie, kiedy wiatr staje się trudny do zniesienia decydujemy się na odwrót :)



Co prawda nie obyło się bez mniejszych lub większych trudów podróży, trudów wspinaczki...


...napotkanego po drodze śniegu...


...i wiatru, który znów chciał nam pourywać głowy...,


ale z cała odpowiedzialnością stwierdzam, że było warto... Choćby dla samych widoków...














5 komentarzy:

  1. cudownie! pozdrawiam, czytam i cieszę się, że znowu piszesz

    OdpowiedzUsuń
  2. :) mam nadzieję, że uda mi się na dłużej wytrwać w postanowieniu pisania :) Ale w sumie jest szansa, po za półtorej tygodnia znów wyjeżdżam, tym razem do Wilna, więc będzie kolejna okazja do łapania ulotnych chwil :) Miłego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mi synu podniosłeś ciśnienie tym zdjęciem na fiordzie. Mamusia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bartuś zgadzam się z mamą bo mnie też podskoczyło ciśnienie ogladając to zdjęcie ale zdjecia wspaniałe!
    Zazdroszcze i Gratuluję!
    Pozdrawiam seredcznie. ANIA D.:)))))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Tam na prawdę nie było tak strasznie, jak mogłoby to wyglądać :) Ale dziękuję za troskę :)

    OdpowiedzUsuń