- To chyba nie tu. To zapewne będzie następna
miejscowość.
- Nawigacja ewidentnie mówi, że jesteśmy już
na miejscu. Najwyraźniej Lądek to jest właśnie to.
- Niemożliwe…
- Niestety, ale chyba tak.
Mniej więcej tak wyglądała moja rozmowa z Majką, kiedy w
zeszłym roku dotarliśmy do Lądka Zdrój na odbywający się tam Festiwal Górski. Obojgu
nam, wypromowana przez Stanisława Bareję miejscowość, kojarzyła się z
ładnymi odrestaurowanymi, starymi kamieniczkami, z deptakiem, zadbanym parkiem zdrojowym i pijalnią
wód mineralnych. Ogólnie rzecz ujmując – z kurortem z prawdziwego zdarzenia.
Co prawda sam park zdrojowy do najgorszych nie należał, to pierwsze wrażenie całej reszty było jednak z goła inne. Walące się
kamienice z powybijanymi oknami zastawionymi deskami jakoś nie do końca
pokrywał się z naszymi wizjami „zdrojowej miejscowości” do której
przyjechaliśmy na weekend. Na szczęście obok Amfiteatru i Kino-Teatru, gdzie toczyło
się festiwalowe życie, była Żabka* której promocyjny asortyment szybko pomagał
w poprawianiu otaczającej rzeczywistości J
Kolejny raz do Lądka trafiliśmy ostatnio. Było to sobotnie
przedpołudnie i w związku z tym, że byłem z 3 dziewczynami, które od dwóch dni
jeździły na rowerach a nie zjadły jeszcze żadnego gofra, cel wizyty był jasno sprecyzowany. Jednak jego osiągnięcie okazało się o wiele trudniejsze niż mogliśmy zdawać sobie z tego sprawę...
Podejście nr 1
Kawiarnia w budynku basenów zdrojowych. Pogoda zbytnio nie
zachęcała do siedzenia pod parasolkami na zewnątrz, więc wchodzimy do środka. W
środku jak to na basenie - z jednej strony gorąco, z drugiej odrobina chlorowego
fetorku, no ale czego nie robi się dla gofrów. Podchodzimy do lady, rozglądamy
się. Lody są, ciastka i kawa są, ale tego najważniejszego niestety nie serwują.
Zawiedzeni wychodzimy.
Podejście nr 2
Kawiarnia, którą poznaliśmy jesienią. Z zewnątrz może
wyglądem nie zachwyca, ale przyjazna rowerzystom (właściciele nie buntują się
na widok rowerów wewnątrz ich lokalu – MEGA plus), z dobrymi ciastkami i
całkiem niezłą kawą. Co prawda menu nie znaliśmy na pamięć, ale wydawało nam
się że gofry mają, więc ruszamy w jej stronę. Tutaj niestety czeka nas kolejny zawód… Na drzwiach przywitała nas karteczka „Z
powodu awarii prądu w dniu dzisiejszym lokal nieczynny. Przepraszamy.” Liczymy do 10, bierzemy kilka głębszych wdechów i odchodzimy
z kwitkiem.
Podejście nr 3
Kawiarnia z dancingiem. Tam na pewno będą mieć gofry. W
końcu nie tylko nimi, ale i rurkami z kremem chwalą się na tablicy przy
wejściu! Tak! Na wejściu już czuliśmy się zwycięzcami! Ba, czuliśmy już w ustach smak świeżutkich, mięciutkich i chrupiących gofrów, z prawdziwą bitą śmietaną,
owocami i czekoladową polewą…
- Śniadań nie
ma! – przywitał nas na wejściu dobiegający z zaplecza krzyk mieszający się z
dymem palonych papierosów i gwarem rozgadanych przekupek.
- Dzień
dobry – odpowiedzieliśmy z uśmiechem
- Naleśników
i śniadań nie ma! – nie dawała za wygraną pani, która wyszła z zaplecza i która wyglądała na prowadzącą
ten przybytek
- A nie
dziękujemy, śniadanie już jedliśmy. My chcieliśmy zamówić gofry
- Też nie
ma!
- Ale na
szyldzie jest napisane…
- No i co z
tego, że jest. Od sześciu lat już nieaktualne, tylko nie ma komu tego zmazać –
odpowiedziała gospodyni.
- A może
rurkę z kremem? – zapytała nieśmiało Natalia
- Wie Pani,
te rurki to takie nie do końca świeże są, tak samo jak te ciastka, bo to z
cukierni – usłyszała w odpowiedzi
- Aha…
- Ale jak bardzo chcecie to te kilka ciast jest z naszych wypieków.
Te powinny być dobre! – podkreśliła z dumą.
Spojrzeliśmy wszyscy po sobie, słowem się nie odezwaliśmy i wyszliśmy,
pozostawiając za sobą stojącą za ladą osłupiałą „tytankę marketingu”.
Porzuciliśmy też gdzieś pomiędzy starą rurką z kremem, a nieaktualnym „gofrowym”
szyldem naszą ochotę na gofry w Lądku...
* ten post zawierał
lokowanie produktu
Niesamowite to co piszesz... Podejście nr 3 mnie zmiażdżyło... królowa marketingu...
OdpowiedzUsuńA zdjęcia urocze... tylko co z tego jak nie ma gdzie zjeść gofra?! :)
Zdjęcie zrobione w kawiarni w "Zdroju Józef", który jakoś ratował cała sytuację ;) A to, co na zdjęciu to serwowane tam piwo z różnego rodzaju egzotycznymi sokami. Pomysł prosty jak drut, a jakaż odmiana od standardowego soku malinowego lub imbirowego.
OdpowiedzUsuńOsobiście polecam syrop arbuzowy i mango :)
Sukces tkwi w prostocie :-)
OdpowiedzUsuńZrobiłeś mi smaka na takie egzotyczne piwko :-)