niedziela, 13 maja 2012

W poszukiwaniu trójrękiego Kazimierza

Kiedy wyruszaliśmy do Wilna Mamusia od deski do deski przestudiowała przewodnik po mieście i opracowała listę miejsc, które koniecznie trzeba odwiedzić i koniecznie trzeba zobaczyć. Na tej liście znalazł się również obraz przedstawiający św. Kazimierza, który znajduje się w wileńskiej katedrze.

W sumie obraz jak obraz, ale ma jeden feler :P Św. Kazimierz ma na tym obrazie 3 dłonie. Podobno malarz który go malował, kiedy skończył stwierdził, że jedna dłoń jest nie proporcjonalna do reszty, zamalował ją i namalował nową. No ale jak to ze złośliwością przedmiotów martwych bywa, zamalowana pierwsza ręka „wyszła” spod farby i okazało się że Kazik miał 2 prawe dłonie.


Gdyby nie był to obraz świętego, malarz zapewne znów zamalowałby pierwszą rękę i poprawił drugą, a gdyby trzeba było powtórzył to wszystko jeszcze z kilka razy żeby tylko być zadowolonym ze swego dzieła… No ale że święty, to przecież „wyjście pierwszej prawej dłoni” można było okrzyknąć cudem i od razu ranga obrazu rośnie :) Proste, prawda?

Ale wracając do poszukiwań… Kiedy pierwszy raz weszliśmy do katedry obeszliśmy cała katedrę, obejrzeliśmy wszystkie kaplice, a o obrazie na dobrą sprawę trochę zapomnieliśmy i przypomnieliśmy sobie dopiero po powrocie do domu.

2 dni później kolejna wizyta w Katedrze… Tym razem czułem się już niczym Robert Langdon w „Kodzie Leonarda” szukający kolejnych elementów mistycznej układanki. Dokładnie przyglądałem się wszystkim obrazom, malowidłom, a nawet rzeźbom i jak na złość – Kazimierza z trzema rękami nigdzie nie było… Poddaliśmy się.

Po powrocie do domu – jeszcze raz przewodnik, internet i szukamy jakiś wskazówek. Jest pierwsza poszlaka! Na jakiejś stronie znalazłem, że obraz znajduje się w Kaplicy Królewskiej. Ba! Nawet znalazłem zdjęcie Kaplicy Królewskiej. Tego tropu trzeba się trzymać. My do tej pory skupialiśmy się bardziej na Kaplicy św. Kazimierza, skoro to jego obrazu szukamy…

Kolejny dzień i kolejne poszukiwania w katedrze. I znów jak Langdon przyglądam się malowidłom, znalazłem kaplicę, tylko w odróżnieniu od niego nie znalazłem tego, czego szukałem… Mama zagaduje jakiś Polaków, oni też coś słyszeli, też coś czytali ale nie widzieli. Ja zagaduje przewodnika jakiejś wycieczki i on wskazuje kaplice św. Kazimierza…

Czyżby się okazało, że pierwotnie mieliśmy rację i jednak nie chodziło o Kaplice Królewską? Kolejny raz wchodzimy do Kaplicy Kazimierza i kolejny raz nic nie widzimy… Na ścianach wielkie obrazy, plafony, stiuki, ale nigdzie nie ma chłopa z trzema dłońmi!!!

W pewnym momencie do mamy podchodzi jeden z zagadniętych wcześniej Polaków i nieśmiało pyta „czy to nie przypadkiem to?” wskazując jednocześnie palcem niewielki obraz na głównym ołtarzu przy urnie z relikwiami św. Kazimierza…

Odpowiadamy: „Tak proszę Pana, dokładnie o to nam chodziło…” :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz