niedziela, 20 stycznia 2013

U Cioci Heli

Możecie wierzyć bądź nie, ale jest to tekst do którego zabierałem się chyba najdłużej w życiu. Ale też pozytywne emocje które wywołane były opisywanym spotkaniem były jednymi z najprzyjemniejszymi i najmilszymi w życiu…

A wszystko przez przecudowną starszą Panią z Wilna – Ciocię Helę, którą ostatni raz widziałem 23 lata temu. Na pierwszy rzut oka jest taka jak wszystkie inne staruszki – siwiutkie włosy jak gdyby przyprószone popiołem z kominka, nieco zmęczone czasem oprawki dużych okularów, nieco przygarbiona sylwetka i tradycyjne, takie „babcine” kapcie. Jednak po kilku chwilach w jej towarzystwie okazało się, że ostatnia rzecz jaką można o niej powiedzieć, to „zwykła staruszka”…


Ale od początku :)

Już samo przywitanie było wyjątkowe… Tata zapytał Cioci, która ledwo nas wpuściła do mieszkania i już krzątała się w kuchni przygotowując herbatą, jak się Ciocia czuje. Na to ona, porzucając czajnik i filiżanki, zaczęła szukać swoich drugich okularów, takich do czytania, a kiedy je już znalazła wyszperała jeszcze jakąś poskładaną kartkę. Usiadła, zmieniła okulary i powiedziała, że odpowie nam wierszem…

Kiedy ktoś się spyta jak ja się dziś czuję,
grzecznie mu odpowiem, że "dobrze dziękuję"
To, że mam artretyzm, to jeszcze nie wszystko,
astma, serce mi dokucza i mówię z zadyszką,
puls słaby, krew moja w cholesterol bogata...
lecz dobrze się czuje jak na moje lata.

Bez laseczki teraz chodzić już nie mogę,
choć zawsze wybieram najłatwiejszą drogę.
W nocy przez bezsenność bardzo się morduję
ale przyjdzie ranek...znowu dobrze się czuję.
Mam zawroty głowy, pamięć "figle" płata,
lecz dobrze się czuje jak na swoje lata.

Z wierszyka mojego ten sens się wywodzi,
że kiedy starość i niemoc przychodzi,
to lepiej zgodzić się ze strzykaniem kości
i nie opowiadać o swej starości.
Zaciskając zęby z tym losem się pogódź
i wszystkich w koło chorobami nie nudź.

Powiadają starość okresem jest złotym
kiedy spać się kładę, zawsze myślę o tym..
"uszy" mam w pudełku, zęby w wodzie studzę
"oczy" na stoliku, zanim się obudzę..
Jeszcze przed zaśnięciem ta myśl mnie nurtuje:
"Czy to wszystkie części, które się wyjmuje?"

Za czasów młodości (mówię bez przesady)
Łatwe były biegi, skłony i przysiady.
W średnim wieku jeszcze tyle sił zostało,
żeby bez zmęczenia przetańczyć noc całą...
A teraz na starość czasy się zmieniły,
spacerkiem do sklepu, z powrotem bez siły.

Dobra rada dla tych którzy się starzeją:
Niech zacisną zęby i z życia się śmieją.
Kiedy wstaną rano, "części" pozbierają,
Niech rubrykę zgonów w prasie przeczytają,
Jeśli ich nazwiska tam nie figurują,
to znaczy, że ZDROWI i DOBRZE SIĘ CZUJĄ.

Jak ja się czuję – Wisława Szymborska

A potem niespodzianek było jeszcze więcej :) Niespodzianek przeplatanych z rozczuleniem i wzruszeniami. Swoista wycieczka do przeszłości i rodzinnych historii słyszanych przeze mnie pierwszy raz w życiu…

O tym jak ciocia, przypadkowo po wojnie, spotkała się z moją babcią, z którą znały się „z widzenia” z jednej szkoły do której uczęszczały jeszcze przed wojną. O tym jak babcia pomagała cioci prowadzić aptekę w jednej z białoruskich miejscowości. O tym jak po wojnie, kiedy dziadek wrócił z zesłania w głąb Związku Radzieckiego, ciocia zeswatała go z babcią. Dlaczego ciocia przestała prowadzić aptekę i jak chodząc do kościoła i śpiewając w chórze została uznana za „antysystemową” i nie pasującą do partii…

To wszystko i jeszcze wiele innych historii to tylko jedno popołudnie i wieczór spędzony w małym mieszkaniu w centrum Wilna. Kilka godzin słuchania opowieści, przeplatanych czytaniem wierszy, które Ciocia napisała, ale do których się nie przyznaje mówiąc, że to dzieła jej znajomego, który tylko poprosił ją o ich przepisanie, a wszystko okraszone przepysznym jedzeniem i domowym winem podanym iście po królewsku…



Pomimo tego, że od tamtych chwil minął prawie rok, kiedy tylko je wspominam z jednej strony się uśmiecham, a z drugiej strony jakoś ściska mnie w gardle i dostaję gęsiej skórki… Dlatego też, parafrazując już przytoczoną tu Wisławę Szymborską, “kłaniam się Ciociu nisko ponieważ Cię podziwiam i ściskam Cię mocno i dziękuję!”

PS. Pamiętam, że siedząc wtedy w mieszkaniu Cioci i patrząc jak szuka swoich okularów przypomniały mi się kadry filmu „Życie chwilami bywa znośne”, w których Wisława Szymborska szuka swojego Nobla… Pomimo tego, że poniżej tylko ostatnie chwile filmu, znalezienie medalu i ukrycie go gdzieś pomiędzy Bożęcinem, a Krynicą Górską, obejrzycie całość, bo naprawdę warto…

2 komentarze:

  1. Chyba Wiśka mnie tu ściągnęła :) pokręciłam się trochę, zostawiam ślady i idę spać, bo na widok tych zdjęć zgłodniałam..."Chwilami życie.." oglądałam ostatnio w pociągu, bo mi się dłużyło, skończyło się jak zwykle na wzruszeniu i płakaniu w rękaw. Pozdro500

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zgłodniałaś na widok tych zdjęć, to niebawem może być jeszcze gorzej… Planuję tutaj mała, cykliczną nowość, więc zapraszam do częstszych wizyt i pozdro600 :)

      PS. „Czasami życie” dla mnie jest jednym z najbardziej pozytywnych i najbardziej ładujących życiową energią filmów jakie widziałem :)

      Usuń