Dziś w założeniu też miał być rower, ale wybór padł na rolki - pierwszy raz w tym sezonie. Miejsce? Oczywiście, że Pogoria IV.
Szybki powrót z pracy, w zasadzie jak po ogień. Torba rzucona na podłogę, tylko delikatnie, żeby laptop nie oberwał, zmiana garderoby, coś na ząb i lecimy... No właśnie! Lecimy, tylko gdzie są moje rolki?!
Chwila zastanowienia, rozejrzenia się i już wiem - w tym roku jeszcze nie jeżdżone, a pod moim biurkiem leżą i kurzą się jeszcze po zimie łyżwy... Hop pod biurko - wyciągamy łyżwy, hop pod łózko - wysuwamy szufladę i zamianka - Rolki oglądają światło dzienne, a łyżwy lądują w worku i do łóżka zapadając w sen letni.
A sama jazda? Znów sobie przypomniałem jaką frajdę zawsze mi sprawiała jazda na rolkach. Na szczęście obeszło się bez żadnych kolizji, szybki instruktarz dla Polly na temat tego jak się hamuje nie mając hamulca, potem PowerRide w kolorze wiśniowym i w drogę powrotną na "parking" gdzie zostało auto, no a potem, tradycyjnie już Sałatka Cesarska i pieczywo czosnkowe w Santorini :)
I jako rzecze Polly_nezja tego dnia rzeczywiście pokonaliśmy coś ok. 6 km :) nie wpisałem do tabelki, co by nie "popsuć" statystyk rowerowych :)
I jeszcze odrobina kontrastów - Natura i Kominy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz