Okolice Będzina
Kiedyś, kiedyś, bardzo dawno temu w Gazecie Wyborczej zobaczyłem zdjęcie ruin starej cementowni w Grodźcu. Pierwsze wrażenie - trzeba tam jechać, ale jakoś nie było kiedy, nie było z kim i plan upadł.
Nieco później na Mambowym blogu zobaczyłem zdjęcia z tego samego miejsca i znów plan się odrodził, ale jak szybko się reinkarnował to niestety znów tak samo szybko upadł...
Aż pewnego dnia, w niedzielę, kiedy połowa Polaków siedziała przed telewizorami i oglądała Wawel, a druga połowa aktywnie korzystała z pogody, razem z Remikiem postanowiliśmy zaliczyć się do tej drugiej połowy. Decyzja, że rowery zapadła już rano, teraz tylko standardowy problem - gdzie jedziemy...
Najpierw pada na Pogorię III, ale ilość spotkanych tam ludzi skutecznie nas odstrasza od tego miejsca i poddaje w wątpliwość wcześniejsze stwierdzenie o połowie Polaków... Chyba jednak większość z nich wybrała korzystanie z pogody za oknem.
Na Pogorii też przypomina mi się o cementowni - Remika przekonywać nie trzeba było wcale:) Po jakimś czasie, małych problemach nawigacyjnych udaje nam się dotrzeć na miejsce, a to, co zobaczyliśmy krótko rzecz biorąc - urzekło nas! Chwilka przedzierania się przez krzaki i już jesteśmy w środku, gdzie po kilkunastu minutach spotykamy jeszcze jednego rowerzystę. Jak się chwilę później okazało Tomek był "autochtonem" i zaproponował małą przejażdżką po okolicy.
Z planowanej małej przejażdżki zrobiło się ponad 60 km, ale było warto! Po pierwsze trening i zaprawa przed Jurą by Bike, a dwa to fakt, że udało nam się dotrzeć w miejsca "blisko domu", gdzie nas jeszcze z rowerami nigdy wcześniej nie widzieli. Wniosek na przyszłość: Będzie trzeba w te okolice wrócić koniecznie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz