czwartek, 3 maja 2018

W pogoni za sardyńskim ciepłem

- Marek, co tu można robić u Ciebie na tej Sardynii jak pada deszcz?

- Jak to pada deszcz? O tej porze przecież tam się to nie zdarza…

- Jak na razie drugi dzień ściana wody, ale jutro ponoć ma być lepiej… Jakieś okno pogodowe na 2 godziny…


Tak w dużym uproszczeniu wyglądała nasza telefoniczna rozmowa ze znajomym, który na długi weekend udostępnił nam swój dom na Sardynii. Dla niewtajemniczonych jest to podobno najcieplejszy rejon Włoch, a to co od trzech dni działo się za oknem było tylko jakąś anomalią pogodową, której najstarsi Sardyńczycy nie potrafią zrozumieć ani tym bardziej wytłumaczyć :)

W związku z powyższym nasze rowerowe i plażowe plany musieliśmy odwiesić na kołek i poszukać jakiejś alternatywy. Jedną z nich było zwiedzanie okolicznych miasteczek, które jednak sprowadzało się do brodzenia w strugach rzęsistego deszczu i kluczenia wąskimi uliczkami portowych miasteczek pamiętających czasy wojen krzyżowych i wielkich odkryć geograficznych.




Dlatego też, idąc za radą Marka, postanowiliśmy poszukać gorących źródeł, których na wyspie ponoć nie brakuje. Problem jednak w tym, że przewodniki turystyczne o nich milczą, a internauci też nie są nazbyt hojni w informowaniu o nich. Jednak mając kilka cennych wskazówek od naszego gospodarza, wyposażeni w ręczniki i kąpielowe ciuchy, zapakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy w głąb wyspy.


Po przeszło godzinie jazdy nawigacja zakomunikowała, że dotarliśmy na miejsce. Zaparkowaliśmy auto i ruszyliśmy na zwiad w poszukiwaniu upragnionego ciepła. Pierwsza miejscówka, choć rzeczywiście unikatowa, nie przekonała nas do siebie. Zapewne było to zasługą tego, że aby się do niej dostać najpierw trzeba było pokonać rzeczkę, która dzięki ostatnim opadom zamieniła się w rwący potok, a potem sforsować łąkę „zaminowaną” przez stada owiec i wolno pasące się krowy.





Dopiero druga miejscówka wynagrodziła wszelkie trudy poszukiwań! Zlokalizowana w krzakach, po środku pola, kamienna wanna pochodząca z czasów cesarstwa rzymskiego, wypełniona po brzegi ciepłą, krystalicznie czystą wodą o delikatnym aromacie siarki, okazała się prawdziwym ukojeniem dla skołatanych pogodą nerwów. Zaś prawie godzinna kąpiel naładowała nas takim poziomem endorfin i pozytywnej energii, że nawet prognozy pogody na najbliższe dni przestały wydawać się straszne :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz