Czasami człowiek musi uciec od wszystkiego, wyłączyć się, zresetować i gdzieś naładować baterię. A gdzie to najlepiej zrobić jak nie w magicznym Krakowie? Co prawda w sobotę pogoda nas nie rozpieszczała, Escort bez ogrzewania też dorzucił swoje 3 grosze, ale spotkania ze znajomymi (dla mnie nowopoznanymi), spacer po krakowskim Rynku, nadwiślańskich plantach, Zakrzówku i Kazimierzu z jego niepowtarzalnymi zapiekankami skutecznie pozwolił poczuć nadciągającą wiosnę :)
I jeszcze jedno zdjęcie, które jest początkiem nowej świeckiej tradycji w fotografowania wszystkich przybyłych do mieszkania „poznańsko-krakowskich” znajomych Polly :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz