Pierwszym zaplanowanym punktem na mapie naszej podróży była
malutka francuska miejscowość Arbas, gdzie mieliśmy wystartować na trawers
jaskini Henne Morte – część jednego z największych systemów jaskiniowych Resau
Felis Trombe, który liczy sobie ponad 100 km długości…
Zanim jednak dotarliśmy do Arbas sporo działo się po drodze
:) Wystartowaliśmy w sobotę wieczorem – planowaliśmy koło 20, a wyszła 23.30…
Patryka dopakowaliśmy do granic możliwości i ruszyliśmy.
Najpierw w stronę Wrocławia, gdzie Majka odbierała świeżo
kupionego specjalnie na ten wyjazd różowego netbooka. Potem ruszyliśmy w stronę
granicy niemiecko-polskiej, a potem dla zmylenia przeciwnika, w stronę nie
Francji a Holandii :)
Tam zgarnęliśmy Agę – kolejną Towarzyszkę naszych
jaskiniowych i kanioningowych wojaży i ruszyliśmy dalej, przez ojczyznę frytek –
Belgię, ruszyliśmy do Arbas. Nie mogliśmy jednak nie skorzystać z okazji jaka
nam się nadarzyła i nie wybrać się do pobliskiego miasteczka, znanego wielu
jako Paryż :)
Zaliczyliśmy szybką sesję zdjęciową pod wieżą Eiffla, szybki
przejazd przez rondo dookoła Łuku Triumfalnego na którym nie obowiązują żadne
zasady J a
potem ucieczka w stronę wyczekiwanych już przez nas wszystkich Pirenejów!