piątek, 18 lutego 2011

Wodnicze zwyczaje czas przyjąć :)

Ogłaszam wszem i wobec, że w dniu 18 lutego A.D. 2011 udało mi się pierwszy raz w życiu przepłynąć pełną długość basenu! Co prawda z deseczką, bo z deseczką, ale radość i sukces były wielkie, bo jak inaczej niż sukcesem nazwać fakt, że coś takiego udaje się 26 letniemu, niepływającemu od urodzenia wodnikowi?


Spora w tym zasługa Pani Trener, która podjęła się tego wyjątkowo karkołomnego wyzwania i regularnie raz w tygodniu wyciąga mnie na basen, a tam wymyśla coraz to trudniejsze zadania na oswojenie z wodą i nauczenie się w ogóle jak dla mnie nienaturalnych ruchów i zachowań w nowym, wodnym środowisku :) Ale przyznać muszę, że coraz bardziej zaczyna mi się to podobać :)




Muszę powiedzieć też jeszcze jedną rzecz - jeśli ktoś myśli, że na basenie nie można sobie zrobić krzywdy - myli się :) Mnie za pierwszym razem udało się rozciąć stopę o unoszące się na powierzchni bojki oddzielające płytką część basenu od tej, do której zacząłem zapuszczać się dopiero ostatnio :)

1 komentarz:

  1. dlatego od razu trzeba iść na głęboką bo człowiek krzywdę sobie zrobić może na płyciźnie! :)

    OdpowiedzUsuń