We Lwowie można było kupić przysłowiową „setkę” w sklepach
spożywczych czy zwykłych kioskach z prasą i papierosami. Nie chodzi o to, że
sprzedawano tam zapieczętowane butelki. Wprost przeciwnie. W tych pierwszych
serwowali porcyjki w plastikowych kubeczkach razem z chlebem z kawiorem lub
dżemem jako przegryzką. W kioskach można było sobie zamówić z plasterkiem
cytryny do przegryzienia lub landrynką dla zabicia smaku :)
A jak jest na Litwie? Tutaj też można kupić „małe co nieco”,
ale serwowane w nieco bardziej cywilizowany sposób no i z banderolą - oczywiście w plastikowym kubeczku :) Wystarczy tylko udać się do pobliskiego marketu, który czynny jest prawie całą dobę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz