hmmm... od ostatniego wpisu tutaj minął niespełna rok... prawie 365 dni w trakcie, których wiele rzeczy się wydarzyło, wiele rzeczy się zmieniło, ale mimo to wszystko elvis w dalszym ciągu ma mniejszą lub większą potrzebę dzielenia się tym, co dzieje się wokół niego...
Dlatego też zapraszam do kolejnego rozdziału elvisowego blogowania:) Ile wytrzymam? tradycyjnie - czas pokaże, ale mimo wszystko zapraszam do czytania i komentowania :)
Impulsem do powrotu tutaj jest kolejny wypad w nowe i nieznane dotąd miejsce. Tym razem traf chciał, że padło na Norwegię. Pierwsze skojarzenia? Skandynawia, Północ, państwo socjalne, wysokie ceny i generalnie zimniej niż u nas. Jak jest naprawdę? Okaże się w praniu, ale zacznijmy od początku...
Kilka lat temu pewni moi znajomi postanowili odnaleźć swoje miejsce i szczęście na Ziemi właśnie w Norwegii. Odkąd tylko się tutaj przenieśli zapraszali do siebie w odwiedziny. Tak minęły 4 lata, aż nagle WizzAir uruchomił nowe połączenia z Pyrzowic. Przez zupełny przypadek udało nam się znaleźć bilety w MEGA okazyjnej cenie, kupiliśmy je i nie pozostało nic innego jak tylko czekać na 18 kwietnia...
18 kwietnia nastał i pomimo moich rozmów ze znajomą i jej ostrzeżeniom o ewentualnych korkach czy wypadkach i o tym, że może warto wyjechać w stronę lotniska nieco wcześniej, jak zaplanowałem pierwotnie tak zrobiłem... W końcu skoro samolot odlatuje o 11.25 to przecież nie ma sensu wyjeżdżać na lotnisko wcześniej niż po 10...
Na szczęście nam na lotnisko udło się dotrzeć "on time", ale powrót do domu Taty Ani, ktory odwoził nas na lotnisko już nie był taki łatwy... Okazało się, że chwilę po naszym przejeździe na drodze dojazdowej do lotniska był jakiś wypadek i oba pasy w obu kierunkach na jakiś czas został zablokowany... ehhh... kolejny raz w życiu okazało się, że chyba mam więcej szczęścia niż rozumu...
A potem wszystko poszło już bardzo szybko. Kontrola bezpieczeństwa, odprawa celna, zakupy na bezcłówce i jakoś kilka minut po 13 koła naszego samolotu dotknęły pasa w norweskim Stavanger. Potem niespełna godzina na lotnisku, spotkanie z Tomkiem i droga do naszego tymczasowego domu :)
Po drodze do Kleppe, gdzie będziemy stacjonować przez kilka najbliższych dni, Tomek zabiera nas na dwie plaże nad Morzem Północnym, opowiada o zasadach ruchu drogowego, które tu obowiązują i generalnie opowiada co i na jakich zasadach tutaj działa :)
Tak więc naszą norweską przygodę czas zacząć!
PS. Chwilowo jeszcze bez zdjęć, ale obiecuję że uzupełnię najszybciej jak to tylko będzie możliwe :)
* - taką radę dostałem od kilku znajomych przed przylotem tutaj
Jak fajnie, że wróciłeś do bloggowania! Zwłaszcza w takich okolicznościach podróżniczych! Miłego dla całej ekipy!
OdpowiedzUsuń